Za to nie lubią Polaków za granicą. Hałasowanie i nieodpowiedni strój to początek

Za to nie lubią Polaków za granicą. Hałasowanie i nieodpowiedni strój to początek

Dodano: 
Turyści na plaży
Turyści na plażyŹródło:Unsplash
Mimo inflacji i wzrostu cen wycieczek Polacy tuż przed wakacjami tłumnie okupują biura podróży. Słoneczna Grecja, Hiszpania i Włochy nie mają konkurencji. Szturm turystów z Polski przeżyją też inne kraje pod palmami. Niestety przez innych turystów polscy urlopowicze nie są postrzegani najlepiej. Wszystko za sprawą gaf, które nagminnie popełniamy na wakacjach.

Polski turysta oczami obcokrajowców to głośny, rubaszny i nieznający umiaru w jedzeniu i piciu osobnik. Niestety, nasz obraz za granicą nie zmienia się od lat. Oprócz tego nie szanujemy lokalnych zwyczajów, nie dostosowujemy stroju do sytuacji, a nawet wszczynamy awantury z obsługą hotelową.

Oklaski dla pilota i awantury w hotelach

Lista gaf zaczyna się już od samolotu. Polacy lubią się chwalić wyjazdami i fotografują się razem ze swoimi kartami pokładowymi, co na świecie nie jest w dobrym tonie. Również jako jedyna nacjąa (lub też jedna z nielicznych) bijemy brawo pilotowi po wylądowaniu. Specjaliści radzą, aby oklaski zachować na koncerty, bo pilot jest w pracy. Nikt przecież nie bije nam brawa w biurze.

Często także turyści znad Wisły nie mają trudności w komunikacji, bo... wielu z nich nie mówi po angielsku. To może prowadzić do nieporozumień i zakłopotania. Co więcej, nasi rodacy uważają, że jeśli będą mówić głośniej i powoli, czasami wręcz sylabami, to w końcu ich rozmówca zrozumie, o co chodzi. Miejscowi odbierają to natomiast za przejaw agresji.

W hotelach nie jest lepiej. Polacy nie lubią czekać na urlopie. Często poganiają recepcjonistów, chcą dostać pokój natychmiast, bo przecież są zmęczeni po podróży. Mają za nic godziny trwania doby hotelowej i często przy wymeldowaniu przeciągają „jeszcze 15 minut” w nieskończoność.

Rezerwowanie leżaków bladym świtem i nieodpowiedni strój

Jesteśmy również znani z rezerwowania leżaków przy basenie bladym świtem. Jedna osoba jeszcze przed śniadaniem blokuje trzy leżaki, a później idzie zjeść, do pokoju, a czasami nawet na spacer i przychodzi na zarezerwowane miejsca po południu. Niestety, pozostali urlopowicze mogą odebrać to jako wyraz braku poszanowania dla innych, którzy w tym czasie chcieliby poopalać się nad basenem.

Polscy turyści mają także trudności z planowaniem i organizacją czasu, co może prowadzi do spóźnień na spotkania, wycieczki fakultatywne czy rezerwacje w restauracjach. Często cały autokar czeka na jakąś parę z Polski, która zaspała albo zasiedziała się na obiedzie. Problem też pojawia się podczas transferów z i na lotnisko. W restauracjach à la carte Polacy są często zdziwieni, że przychodząc pół godziny po czasie, rezerwacja już nie obowiązuje.

Problemem jest także strój do restauracji. Nawet w najbardziej luksusowych hotelach, gdzie do kolacji wymagany jest strój formalny, Polacy przychodzą w krótki spodenkach i klapkach. Na restauracyjny obiad panie potrafią wparadować w bikini z koronkową narzutką, a panowie bez koszulki. Szczególnie niemile widziane jest to we Francji i Turcji.

W ogóle mamy problem z dostosowaniem dress code'u do sytuacji. W Grecji przed klasztorami można spotkać tabliczki w języku polskim informujące o tym, że w takim miejscu należy zasłonić ramiona, założyć długie spodnie i spódnicę. Również w Turcji w meczetach Polacy popełniają podane gafy.

Nieznajomość lokalnych zwyczajów

Polacy są znani za granicą również jako nacja nieszanująca lokalnych zwyczajów. Na przykład we Włoszech kawę z mlekiem pija się do południa, a Polacy zamawiają cappuccino nagminnie do obiadu. Narażają się również na uśmiechy ze strony kelnerów, prosząc o łyżkę do spaghetti. Kucharza w tym kraju można obrazić, zamawiając keczup do pizzy, a Polacy bardzo to lubią. We Francji często wprawiamy w osłupienie obsługę kelnerką, kiedy prosimy o nóż do pokrojenia bagietki. Symbol narodowy Francuzów powinno się łamać, a nie kroić.

Natomiast Turków rozwściecza, kiedy Polacy okazują sobie nadmierną czułość w miejscach publicznych i hałasują. W tym kraju niemile widziane jest także picie alkoholu na ulicach. Głośnych rozmów i hałasu nie lubią u Polaków także Japończycy. Denerwuje ich również, kiedy Polacy w sklepach dotykają towar, a później go nie kupują.

W Egipcie polscy turyści postrzegani są za niekulturalnych, bo nie dają napiwków. W tym kraju należy dawać dodatkowe wynagrodzenie praktycznie za każdą formę pomocy. Wystarczy przysłowiowy dolar. Natomiast w Egipcie jesteśmy szanowani za nasze umiejętności targowania, bo tutaj jest to w dobrym tonie. Z kolei w Europie ceny są ustalone i targowanie się nie tylko nie ma sensu, ale jest też w bardzo złym tonie. Podobnie jest np. w Tajlandii i Japonii. Ale Polacy nie biorą tych zasad do siebie.

Polacy także mają zwyczaj pokazywania kciuka w górę na znak, że wszystko jest w porządku. W Grecji ten gest uważany jest za obraźliwy, podobnie jak symbol zwycięstwa pokazany dwoma palcami w Wielkiej Brytanii.

Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

Polacy znani są także z nieumiarkowania w jedzeniu i piciu. Nawet mając wykupioną opcję all inclusive, potrafią wynosić napoje i jedzenie z hotelowej restauracji. Ilości alkoholu, które potrafią wypić nasi rodacy w hotelowych barach, owiane są wprost legendami. Dlatego też niektórzy polscy turyści mogą być zbyt hałaśliwi lub nie przestrzegać zasad plażowych, co może prowadzić do konfliktów z innymi plażowiczami czy lokalnymi władzami. Szczególnie jeśli puszczają disco polo z głośnika, zagłuszając szum fal.

Oczywiście, nie tylko Polacy zapominają o savoir-vivre na wakacjach. W niechlubnej czołówce jesteśmy razem z Rosjanami i Brytyjczykami.

Czytaj też:
Polka skarży się na wakacje w Grecji. Wydała 10 tys. zł, a teraz żałuje
Czytaj też:
Tyle Polacy wydadzą na wakacje w 2023 roku. Zaskakujące kwoty

Źródło: WPROST.pl