Polski turysta oczami obcokrajowców to głośny, rubaszny i nieznający umiaru w jedzeniu i piciu osobnik. Niestety, nasz obraz za granicą nie zmienia się od lat. Oprócz tego nie szanujemy lokalnych zwyczajów, nie dostosowujemy stroju do sytuacji, a nawet wszczynamy awantury z obsługą hotelową.
Oklaski dla pilota i awantury w hotelach
Lista gaf zaczyna się już od samolotu. Polacy lubią się chwalić wyjazdami i fotografują się razem ze swoimi kartami pokładowymi, co na świecie nie jest w dobrym tonie. Również jako jedyna nacjąa (lub też jedna z nielicznych) bijemy brawo pilotowi po wylądowaniu. Specjaliści radzą, aby oklaski zachować na koncerty, bo pilot jest w pracy. Nikt przecież nie bije nam brawa w biurze.
Często także turyści znad Wisły nie mają trudności w komunikacji, bo... wielu z nich nie mówi po angielsku. To może prowadzić do nieporozumień i zakłopotania. Co więcej, nasi rodacy uważają, że jeśli będą mówić głośniej i powoli, czasami wręcz sylabami, to w końcu ich rozmówca zrozumie, o co chodzi. Miejscowi odbierają to natomiast za przejaw agresji.
W hotelach nie jest lepiej. Polacy nie lubią czekać na urlopie. Często poganiają recepcjonistów, chcą dostać pokój natychmiast, bo przecież są zmęczeni po podróży. Mają za nic godziny trwania doby hotelowej i często przy wymeldowaniu przeciągają „jeszcze 15 minut” w nieskończoność.
Rezerwowanie leżaków bladym świtem i nieodpowiedni strój
Jesteśmy również znani z rezerwowania leżaków przy basenie bladym świtem. Jedna osoba jeszcze przed śniadaniem blokuje trzy leżaki, a później idzie zjeść, do pokoju, a czasami nawet na spacer i przychodzi na zarezerwowane miejsca po południu. Niestety, pozostali urlopowicze mogą odebrać to jako wyraz braku poszanowania dla innych, którzy w tym czasie chcieliby poopalać się nad basenem.
Polscy turyści mają także trudności z planowaniem i organizacją czasu, co może prowadzi do spóźnień na spotkania, wycieczki fakultatywne czy rezerwacje w restauracjach. Często cały autokar czeka na jakąś parę z Polski, która zaspała albo zasiedziała się na obiedzie. Problem też pojawia się podczas transferów z i na lotnisko. W restauracjach à la carte Polacy są często zdziwieni, że przychodząc pół godziny po czasie, rezerwacja już nie obowiązuje.
Problemem jest także strój do restauracji. Nawet w najbardziej luksusowych hotelach, gdzie do kolacji wymagany jest strój formalny, Polacy przychodzą w krótki spodenkach i klapkach. Na restauracyjny obiad panie potrafią wparadować w bikini z koronkową narzutką, a panowie bez koszulki. Szczególnie niemile widziane jest to we Francji i Turcji.
W ogóle mamy problem z dostosowaniem dress code'u do sytuacji. W Grecji przed klasztorami można spotkać tabliczki w języku polskim informujące o tym, że w takim miejscu należy zasłonić ramiona, założyć długie spodnie i spódnicę. Również w Turcji w meczetach Polacy popełniają podane gafy.
Nieznajomość lokalnych zwyczajów
Polacy są znani za granicą również jako nacja nieszanująca lokalnych zwyczajów. Na przykład we Włoszech kawę z mlekiem pija się do południa, a Polacy zamawiają cappuccino nagminnie do obiadu. Narażają się również na uśmiechy ze strony kelnerów, prosząc o łyżkę do spaghetti. Kucharza w tym kraju można obrazić, zamawiając keczup do pizzy, a Polacy bardzo to lubią. We Francji często wprawiamy w osłupienie obsługę kelnerką, kiedy prosimy o nóż do pokrojenia bagietki. Symbol narodowy Francuzów powinno się łamać, a nie kroić.
Natomiast Turków rozwściecza, kiedy Polacy okazują sobie nadmierną czułość w miejscach publicznych i hałasują. W tym kraju niemile widziane jest także picie alkoholu na ulicach. Głośnych rozmów i hałasu nie lubią u Polaków także Japończycy. Denerwuje ich również, kiedy Polacy w sklepach dotykają towar, a później go nie kupują.
W Egipcie polscy turyści postrzegani są za niekulturalnych, bo nie dają napiwków. W tym kraju należy dawać dodatkowe wynagrodzenie praktycznie za każdą formę pomocy. Wystarczy przysłowiowy dolar. Natomiast w Egipcie jesteśmy szanowani za nasze umiejętności targowania, bo tutaj jest to w dobrym tonie. Z kolei w Europie ceny są ustalone i targowanie się nie tylko nie ma sensu, ale jest też w bardzo złym tonie. Podobnie jest np. w Tajlandii i Japonii. Ale Polacy nie biorą tych zasad do siebie.
Polacy także mają zwyczaj pokazywania kciuka w górę na znak, że wszystko jest w porządku. W Grecji ten gest uważany jest za obraźliwy, podobnie jak symbol zwycięstwa pokazany dwoma palcami w Wielkiej Brytanii.
Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
Polacy znani są także z nieumiarkowania w jedzeniu i piciu. Nawet mając wykupioną opcję all inclusive, potrafią wynosić napoje i jedzenie z hotelowej restauracji. Ilości alkoholu, które potrafią wypić nasi rodacy w hotelowych barach, owiane są wprost legendami. Dlatego też niektórzy polscy turyści mogą być zbyt hałaśliwi lub nie przestrzegać zasad plażowych, co może prowadzić do konfliktów z innymi plażowiczami czy lokalnymi władzami. Szczególnie jeśli puszczają disco polo z głośnika, zagłuszając szum fal.
Oczywiście, nie tylko Polacy zapominają o savoir-vivre na wakacjach. W niechlubnej czołówce jesteśmy razem z Rosjanami i Brytyjczykami.
Czytaj też:
Polka skarży się na wakacje w Grecji. Wydała 10 tys. zł, a teraz żałujeCzytaj też:
Tyle Polacy wydadzą na wakacje w 2023 roku. Zaskakujące kwoty