Turyści rezygnują z wakacji w polskich górach. Podają dwa powody

Turyści rezygnują z wakacji w polskich górach. Podają dwa powody

Dodano: 
Tatry
Tatry Źródło: Unsplash
To może być trudne lato dla górali. Chociaż wakacje zaczęły się na dobre, to na razie na Podhalu sprzedano zaledwie 30 procent miejsc w pensjonatach i hotelach. Turystów odstraszają nie tylko wysokie ceny, ale także zmienność pogody w Tatrach. Zamiast ryzykować na wakacjach deszcz i wydawać krocie, wybierają wczasy w zagranicznych kurortach.

– Jeśli mam wydać w naszych górach tyle, co za all inclusive w Turcji, a tam mieć pewną pogodę, wybieram Turcję – mówi Katarzyna Nieciecka, turystka z Białegostoku, która do tej pory wypoczywała co roku w Zakopanem. I dodaje, że w Tatrach mogłoby być nawet drożej.

Zakopiańscy przedsiębiorcy narzekali już na brak turystów podczas majówki i długiego weekendu w okolicy Bożego Ciała. Niektórzy wskazywali, że turystów zniechęciła kiepska pogoda, inni, że ze względu na inflację Polacy postanowili spędzić długi weekend w domu.

Mało rezerwacji na lato

Teraz wcale nie jest lepiej. Na obrzeżach Zakopanego i w okolicznych miejscowościach niespełna 30 procent, a w centrum miasta zrobiono ok. 50 procent rezerwacji.

– Na ten moment poziom obłożenia w obiektach jest raczej niski. W bardzo wielu obiektach nie przekracza jeszcze 50 procent. Jeszcze kilka lat temu byłoby to bardzo alarmujące, dzisiaj już jednak nieco mniej. Głównie dlatego, że od kilku lat mocno widoczny jest trend skracania okna rezerwacji. Goście odkładają moment rezerwacji noclegu praktycznie na ostatnią chwilę. Skłania ich do tego m.in. łatwość wyszukiwania i porównywania ofert w internecie, bardziej wiarygodne, krótkoterminowe prognozy pogody, nadzieja na obniżki cen last minute – wyjaśnia Emilia Glista, z Joinsystem, agencji doradzającej branży hotelarskiej.

Większość rezerwacji dotyczy okresu między 20 lipca a 10 sierpnia, czyli w najcieplejszym czasie w górach. Dlatego, mimo tego, że wakacje się już rozpoczęły, to górskie szlaki nie są jeszcze wypełnione. Tradycyjnie najwięcej osób można spotkać na Krupówkach, Morskim Oku czy Gubałówce, ale nie jest to to, co było jeszcze rok temu.

– Jesteśmy dopiero na początku sezonu letniego, ale niestety widać to już teraz, że ten sezon będzie dużo słabszy niż w poprzednich latach – przyznaje ze smutkiem Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. – Złożyło się na to wiele czynników. Pierwszym jest inflacja: wakacje to nie jest rzecz pierwszej potrzeby, więc najłatwiej zaoszczędzić na wydatkach związanych właśnie z nimi.

Z własnymi słoikami nie tylko nad morze

Co więcej, jeśli już turyści przyjeżdżają, to skrupulatnie liczą każdy grosz. Nie widać ich w knajpach, restauracjach czy na deptakach.

– Podobnie jak nad morze, turyści i w góry przyjeżdżają z własnymi słoikami, oszczędzają, na czym mogą – podkreśla Agata Wojtowicz.

– Trudno jest w tym roku obronić założoną cenę. Koszty świadczenia usług hotelarskich wzrosły drastycznie, ale wyższy poziom wydatków uderzył nie tylko w hotelarzy i kwaterodawców – dodaje Emilia Glista. – Chudszy portfel to także zmartwienie turystów. Większe wydatki na co dzień oznaczają mniejszy budżet na wakacje i wyraźnie widać, że w tym roku część gości planuje wakacje oszczędniej. Zamiast restauracji zakupy w dyskoncie i gotowanie w apartamencie. Zamiast atrakcji na mieście – korzystanie z atrakcji dostępnych bezpłatnie w hotelu. Zamiast wakacji w Polsce – promocyjne wycieczki zagraniczne do tanich krajów południowych.

Agata Wojtowicz dodaje, że wręcz nieracjonalnie rośnie także liczba obiektów turystycznych na Podhalu. Tylko w 2022 roku w samym Zakopanem przybyło niemal 2800 miejsc noclegowych, podczas gdy przez cały 2019 roku doszło 585 miejsc.

– Dynamika wzrostu ilości bazy noclegowej przekracza zdrowy rozsądek, bo przecież ani naszych polskich turystów nie przybyło, ani nie rośnie liczba osób odwiedzających góry z zagranicy – dodaje prezes Tatrzańskiej Izby Turystycznej.

Co więcej, w tym roku jest bardzo mało rezerwacji na cały tydzień. Jeśli już ktoś planuje odpoczynek w górach, to zazwyczaj na 3-4 dni.

– To też wynika z oszczędności. Do tego dochodzi nasza nieprzewidywalna pogoda. Dlatego, jeśli turyści decydują się już na rezerwację, to robią to dosłownie na kilka dni przed wyjazdem, żeby nie ryzykować pobytu w strugach deszczu. Wtedy nie płacą żadnych zaliczek, ale i ich nie tracą – dodaje Agata Wojtowicz.

Zły PR i tacy, których stać

Według prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej mniej turystów na Podhalu jest także przez zły PR, jaki towarzyszy stolicy polskich Tatr. Ciągle słyszy się o wybrykach pijanych turystów, góralach, którzy zdzierają z podróżnych i udręczonych koniach, które ciągną wozy na Morskie Oko.

– Aż dziwię się, że władze lokalne nic z tym nie robią, a to na pewno nie działa na korzyść i odstrasza turystów – mówi Agata Wojtowicz.

– Choć w tym roku obserwujemy porównywalne zainteresowanie wakacjami wśród turystów jak w poprzednich latach, to jednak dla branży hotelarskiej na Podhalu zapowiada się bardzo trudny sezon – wtóruje jej Emilia Glista. – Pozostałych wolnych miejsc noclegowych nie zapełnią już w tym roku goście z bonem turystycznym, który, choć może nie był rewolucją, to jednak pozwalał zapełniać luki.

Na szczęście kryzys nie dotknął wszystkich turystów.

– Wciąż są tacy, których stać na wakacje bez ograniczeń. Podsumowując, nie jesteśmy pesymistami. Na podstawie naszych danych możemy przewidywać, że liczba turystów w sezonie wakacyjnym na Podhalu będzie podobna jak w latach ubiegłych, jednak zysk z tego sezonu dla wielu obiektów hotelarskich może być znacznie niższy – podsumowuje Emilia Glista.

Czytaj też:
Zmiany w Tatrach na wakacje. Turyści będą zadowoleni
Czytaj też:
Dobra wiadomość dla turystów. Szlak w Tatrach znów otwarty

Źródło: WPROST.pl