Wakacje 2023 słabsze niż przed rokiem. „Kapryśna pogoda i chude portfele”

Wakacje 2023 słabsze niż przed rokiem. „Kapryśna pogoda i chude portfele”

Dodano: 
Plaża na prawobrzeżu Świnoujścia
Plaża na prawobrzeżu Świnoujścia Źródło:WPROST.pl / Katarzyna Świerczyńska
To nie były udane wakacje dla polskiej branży turystycznej. – Kapryśna pogoda i chude portfele Polaków to zabójcza mieszanka dla rodzimej branży turystycznej, wciąż poturbowanej po pandemii – podsumowuje sezon portal Nocowanie.pl. Nad polskim morzem i w górach było nawet o 30 proc. mniej turystów. A ci, którzy przyjeżdżali, decydowali się zaledwie na kilkudniowy urlop. – Bez nowego paliwa dla rynku turystycznego musimy liczyć się ze znaczącym regresem – podsumowuje Tomasz Machała, prezes Nocowanie.pl.

Nocowanie.pl podsumowuje kończące się wakacje. Jak pisze w komunikacie, najmniej ucierpieli właściciele obiektów w miejscowościach nadmorskich, szczególnie tak popularnych, jak Kołobrzeg, Łeba, Darłówko, Ustka, Władysławowo i Świnoujście, bo te były najczęściej wybierane przez turystów.

– W Giżycku w tym roku mieliśmy o 6 procent więcej logowań do sieci komórkowych niż w zeszłe wakacje, co świadczy, że ilościowo turystów było więcej, chociaż pobyty były krótsze – mówi Robert Kempa z Centrum Informacji Turystycznej w Giżycku.

Krótsze wyjazdy do dużych ośrodków

Nie tylko w Giżycku plaże były wypełnione głównie w weekendy.

– Trend był bardzo widoczny. Trójmiasto poradziło sobie dużo lepiej niż pozostałe miejscowości z pasa nadmorskiego czy Kaszub. O ile w Gdańsku, Gdyni czy Sopocie hotele były wypełnione, to do innych miejscowości przyjechało o 30-35 proc. mniej turystów – zaznacza Łukasz Magrian z Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. – Turyści skracali swoje pobyty do 2-4 dni. Wybierali się na przedłużone weekendy, a środek tygodnia był raczej słabiej obłożony.

Podobnie w polskich Tatrach: duże ośrodki jak Zakopane, Karpacz czy Wisła miały o wiele większą liczbę turystów niż mniejsze miejscowości. Tu także pobyty ograniczały się zaledwie do kilku dni.

– W górach także skrócił się czas pobytu. W tym sezonie były to około 4 dni – mówi Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.

Krótkie wyjazdy to znak rozpoznawczy tegorocznych wakacji. Krajowe urlopy były krótkie – średnio 3,5 doby – wynika z analizy platformy Nocowanie.pl. Urlopowicze stawiali też na weekendowe wypady typu city break do dużych miast, które proponują wiele możliwości spędzenia wolnego czasu, niezależnych od pogody. Stąd wśród najpopularniejszych kierunków znalazły się: Kraków, Gdańsk, Warszawa i Wrocław.

– W weekendy obłożenie było około 90 procent i więcej. Środek tygodnia był dużo słabszy, bo około 50 procent – potwierdza Robert Kempa.

Mazury

Własny koszyczek

Drożyzna i coraz mniej zasobne portfele Polaków dały także o sobie znać.

– Widać było duże rozwarstwienie. Dobrze sprzedawały się hotele o wysokim standardzie z oferta pakietową, bo najbogatsi Polacy nadal mogą sobie na nie pozwolić. Gorzej wyglądała sprzedaż obiektów o średnim standardzie. Co więcej, zauważyliśmy, że w tych obiektach spadła ilość wykupowanych śniadań, bo turyści z oszczędności przygotowywali je we własnym zakresie – dodaje Tomasz Magrian.

Z danych Centrum Informacji Turystycznej w Giżycku wynika natomiast, że turyści oszczędzali nie tylko na śniadaniach.

– Zauważyliśmy, że turyści najpierw rezerwowali nocleg, a potem dysponowali budżetem. Często było tak, że nie szli do restauracji i sami przygotowali posiłki. Woleli iść do tańszych miejsc, wybierając pizzę, kebab, czy fast food. Przed sezonem na mapie Mazur lokali z takimi daniami całkiem sporo przybyło – podkreśla Robert Kempa z CIT w Giżycku.

– Widać było optymalizację kosztów. Na przykład goście korzystali z restauracji, ale zamawiali mniej – wyjaśnia Karol Wagner. – Trzeba jednak przyznać, że w tym roku podhalańscy przedsiębiorcy dopasowywali cenę do rynku i do popytu.

Turyści z powodu inflacji i wysokich cen często rezygnowali także z płatnych atrakcji, wizyt w parkach rozrywki, wesołych miasteczkach czy z aquaparków.

Ostatnie chwile bonu turystycznego

Niepewna pogoda

Swoje zrobiła także nieprzewidywalna pogoda.

– Początek lipca był słaby. Turyści odwoływali rezerwacje. Nie było też rezerwacji z wyprzedzeniem, bo ludzie najpierw sprawdzali, jaka będzie pogoda i bookowali wyjazd w ostatniej chwili. Lepszym miesiącem w tym roku okazał się sierpień. Było ciepło, do tego doszedł długi weekend, więc wynik nad morzem jest lepszy od lipcowego – wyjaśnia Tomasz Magrian.

Na Mazurach sierpniowa pogoda także była łaskawa.

– Cały długi sierpniowy weekend był zarezerwowany na sto procent i już na tydzień przed nie było żadnych wolnych miejsc – potwierdza Robert Kempa.

Sezon rozpędzał się także dość długo w polskich górach.

– W tym roku sezon rozpoczął się dopiero w trzecim tygodniu lipca. Za to jak ruszył, to obłożenie było wysokie aż do ostatniego tygodnia wakacji – mówi Karol Wagner.

Nieprzewidywalność pogody w tym roku sprawiła jednak, że Polacy zamiast rodzimych plaż, wybierali zagraniczne kurorty z gwarantowanym słońcem. Wartość rezerwacji wakacji za granicą wzrosła o ponad 50 procent.

Potrzebny nowy bon turystyczny?

Branża turystyczna podkreśla, że bez systemowych rozwiązań, przyszłość rodzimej turystyki może stać pod znakiem zapytania.

– Zdecydowanie zauważyliśmy, że po zakończeniu rządowego programu z bonem wakacyjnym, ilość rezerwacji zaczęła drastycznie spadać – potwierdza Tomasz Magrian.

Natomiast Tomasz Machała podkreśla i dodaje, że sukces zakończonego wiosną rządowego programu w formie bonu turystycznego, pokazał, jak bardzo potrzebne są rozwiązania wspierające polskie gospodarstwa domowe w korzystaniu z coraz droższego wypoczynku. Wsparcia branży turystycznej stosuje też Rumunia, w której z przysługującym pracownikom sektora publicznego „vouchere de vacanta” tylko w czasie tegorocznych wakacji zarezerwowano ponad 2 miliony noclegów.

– Potrzebujemy nowych rozwiązań również w Polsce. Bez nowego paliwa dla rynku turystycznego musimy liczyć się ze znaczącym regresem – podsumowuje Tomasz Machała.

Czytaj też:
Turyści rezygnują z wakacji w polskich górach. Podają dwa powody
Czytaj też:
Polskie morze walczy o turystów. „Jest ich mniej i przyjeżdżają na krócej”

Źródło: WPROST.pl