Mewy są nieodłącznymi gośćmi nadbałtyckich kurortów. Te wszystkożerne ptaki uwielbiają polować na jedzenie zostawione przez turystów na plażach i promenadach. Czasem nie muszą się przy tym specjalnie natrudzić, bo urlopowicze sami je dokarmiają, choć powszechnie wiadomo, że nie powinno się tego robić. Władze niemieckiego kurortu Eckernförde w Szlezwiku-Holsztynie postanowił w końcu coś z tym zrobić – od teraz za karmienie mew będzie grozić kara nawet do tysiąca euro.
Tysiąc euro kary za karmienie mew
Dokarmianie mew może mieć negatywny wpływ na ich zdrowie i zachowanie, a bliski kontakt mewy z człowiekiem zwiększa ryzyko epidemiologiczne. Tymczasem nie tylko dzieci, ale również dorośli uznają, że rozrzucanie okruszków czy frytek dla ptaków to świetna zabawa, która pomoże w zrobieniu im zdjęć z bliska. Nic dziwnego, że wiele nadbałtyckich kurortów reaguje na ten problem, wprowadzając zakazy, których złamanie oznacza dużą karę finansową.
Takim tropem niedawno poszło miasteczko Eckernförde w Szlezwiku-Holsztynie. „To mogą być najdroższe okruszki chleba w twoim życiu” – ostrzega Spiegel i wyjaśnia, że od teraz za dokarmianie mew w wybranych strefach, takich jak centrum miasta, port oraz główna i południowa plaża, będzie grozić kara w wysokości 1000 euro. To dużo, ale wciąż o 4000 euro mniej niż w takich miastach jak Kilonia, Wismar, Warnemünde i Stralsund, gdzie podobne przepisy obowiązują od dawna.
Agresywne mewy to duży problem
O wprowadzenie zakazu walczyli sami mieszkańcy, którzy mieli dość agresji ptaków, przyzwyczajonych do otrzymywania ludzkiego jedzenia na zawołanie. Wyrywanie całych dań wprost z rąk przechodniów stało się normą, tak samo jak zanieczyszczone od odchodów ulice i chodniki. Jak zapewnia burmistrz Eckernförde, Iris Ploog zakaz ma być surowo egzekwowany, aby zapewnić spokój nie tylko mieszkańcom, ale także samym turystom.
Czytaj też:
Kameralna osada nad morzem. Ma wieżę widokową, klif i piękną plażęCzytaj też:
Najpiękniejsza trasa rowerowa w Polsce. Z jednej strony jezioro, z drugiej morze