Konya nie jest zbyt popularna wśród zagranicznych turystów i mało kto decyduje się ją odwiedzić. Za to stanowi ważny ośrodek religijny dla Turków ze względu na obecność zakonu wirujących derwiszy. Miasto jednak z roku na rok próbuje otwierać się na osoby z zagranicy, organizując festiwale, targi, a także reklamując swoje obiekty na całym świecie.
Jak dotrzeć do Konyi i nie zwariować
Pochodzenie nazwy „Konya” tłumaczy się za pomocą dwóch zupełnie odmiennych legend. Według jednej z nich miasto pustoszył smok, który został zabity przez Perseusza. Mieszkańcy wznieśli specjalny monument na cześć swojego wybawcy – kamień z wyrzeźbioną w nim ikoną z wizerunkiem Perseusza. To od niej miała wziąć się nazwa miasta Ikonyum. Według drugiej legendy, która jest opowiadana przez muzułmanów, dwaj derwisze odbywali podniebną podróż do odległego kraju. Kiedy przelatywali nad Anatolią, jeden zapytał drugiego: „Konyayim mi?” (czyli: „Czy powinienem lądować?”). Na to padła odpowiedź: „Kon ya!” („Pewnie, ląduj”). Kiedy wylądowali, założyli tu miasto.
Wcale nie jest oczywiste, jak dotrzeć do Konyi, szczególnie dla turysty z Polski, który zna głównie tureckie wybrzeże i Stambuł. Co prawda jest tu lotnisko i można dolecieć, niczym derwisze, także z Warszawy z przesiadką w Stambule, ale jest to dość czasochłonne (około 12 godzin) i dość kosztowne, bo ceny biletów oscylują w granicach 3 tysięcy złotych. Można za to upolować tańszy lot do Ankary (nawet za 580 zł w obie strony, a długość lotu to 2,5 godziny) i stamtąd wyruszyć szybkim pociągiem do Konyi. Jedzie się niecałe dwie godziny, a bilet w pierwszej klasie, z posiłkiem kosztuje około 42 zł. Konyę można odwiedzić także przy okazji urlopu na Riwierze Tureckiej, ale jednodniowy wypad to za mało, aby poznać jej uroki. Miasto znajduje się także na trasie objazdowych wycieczek po Turcji, organizowanych przez polskie biura podróży.
Ceny hoteli również nie są zbyt wygórowane. Za pięciogwiazdkowy standard ze śniadaniem trzeba zapłacić około 280 zł, ale w niższym standardzie nocleg będzie nas kosztować poniżej 100 zł za osobę.
Wirujący derwisze
Konya to miasto, które słynie przede wszystkim z zakonu wirujących derwiszów, który został założony w 1273 roku. Swego czasu było to najbardziej wpływowe bractwo muzułmańskie, a dziś poniekąd pełni funkcję wabika na turystów. Charakterystyczną cechą uczestników zakonu derwiszy jest medytacja w ruchu w postaci szeregu figur „tanecznych”, z których najbardziej widowiskowym jest umiejętność szybkiego wirowania i stąd wywodzi się ich nazwa. Taniec derwiszy odbywa się raz w tygodniu w miejscowym domu kultury. Sema to ceremonia, podczas której zakonnicy starają się zbliżyć do Boga. Według zaleceń korpus wirującego ma być giętki, a oczy otwarte. Nie należy jednak skupiać się na żadnym punkcie, a obrazy powinny stać się rozmyte i płynne. Każdy z tancerzy trzyma ramiona skrzyżowane na piersiach, co oznacza to ich wieczną wiarę w jedność Boga. Kiedy rozkłada ręce, jedną kieruje ku niebu na znak chęci dotarcia do Boga, a drugą ku ziemi, gdzie trafi jego ciało. Symbolika jest dość prosta, ale sam taniec bardzo efektowny. Derwisze wykonują go w wysokich filcowych czapkach i białych długich szatach, więc kiedy wirują wyglądają niczym rozkwitające kwiaty. Nie wiadomo, jak to robią, ale potrafią kręcić się wokół własnej osi nawet przez kilkanaście minut i nie mają problemu z równowagą. Najważniejszy pokaz ich tańca odbywa się 17 grudnia.
Co roku od 7 do 17 grudnia w Konyi odbywa się festiwal Seb-i-arus, upamiętniający wielkiego mistyka i twórcę zakonu, czyli Mevlanę. Jego zwieńczeniem jest spektakl, na który ściągają muzułmanie nie tylko z Turcji, ale i z całego świata. Ludzie, którzy chcą doświadczyć mistycyzmu, zadumy, medytacji i modlitwy, a tym samym oddać hołd mistrzowi podczas ceremonii Sema. W mieście jest wtedy nie tylko wielu pielgrzymów, ale także turystów.
Co warto zobaczyć?
Wirujący derwisze to jedna z największych atrakcji, ale Konya przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy lubią zwiedzać. Tamtejsze zabytki i muzea pozwalają zgłębić historię zarówno miasta, jak i regionu Anatolia. Trzeba pamiętać, że Konya kiedyś była stolicą Turcji. W samym sercu miasta wznosi się Allaedin Park. Jest to kopiec, którzy przez wieki powstawał w wyniku rozwoju osadnictwa na tym terenie. Jest to najlepszy punkt widokowy w całej Konyi. Dodatkowo zobaczyć tam można zabytkowe mury będące pozostałością po pałacu należącym do seldżuckich sułtanów.
W budynku dawnej, seldżuckiej szkoły teologicznej, czyli Karatay Madrasa, działa muzeum. Zobaczyć w nim można wystawę ceramiki. Jednak dużo ciekawszy jest sam budynek, który ozdobiony jest m.in. bardzo ładnymi mozaikami.
Największą atrakcją Konyi jest niewątpliwie zespół klasztorny należący do derwiszów, zwany Mevlevi Tekkesi. Został zbudowany w XIII w. Jednak, gdy na początku XX w. twórca tureckiej republiki Ataturk rozwiązał zakon, stworzono tam Muzeum Sztuki Islamu. Znajduje się tu min. pięknie zdobiony grób założyciela zakonu derwiszy. W trakcie zwiedzania można zobaczyć salę ceremonialną, gdzie odbywały się rytualne tańce czy wystawę poświęconą codziennemu życiu derwiszy. Jednym z ważniejszych eksponatów jest skrzyneczka, w której znajdują się włosy z brody Mahometa.
Punktem obowiązkowym w Konyi jest także Muzeum Panorama, również związane z Mevlaną. Można tam poznać jego życie przedstawione w scenkach rodzajowych, a także obejrzeć w ogrodzie miniatury centrów Mevlany z całego świata.
Warto zajrzeć także do Muzeum Archeologicznego, w którym znajdują się zdobione sarkofagi oraz przedmioty wydobyte podczas prac archeologicznych prowadzonych we wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO osadzie Catalhoyuk. Około godziny drogi od Konyi znajduje się sama osada, gdzie można zobaczyć zrekonstruowane domy pierwszych osadników, ich sztukę i rzemiosło domowe. Można także zwiedzić prowadzone wykopaliska.
Koniecznie trzeba pospacerować uliczkami w centrum i przejść się na lokalny bazar. Wprawdzie mało kto mówi tam po angielsku, ale można porozumieć się na migi i przywieźć niezapomniane pamiątki. Przy okazji można podziwiać meczety, których w mieście jest naprawdę sporo. Jeśli posiadamy odpowiedni ubiór, można je także zobaczyć od środka.
Taniej nie będzie
Turcja od lat jest ulubioną destynacją Polaków ze względu na stosunek jakości do ceny. Ale w Konyi ceny mogą naprawdę zaskoczyć i to pozytywnie. Przewodnicy informują, że jest to najtańsze miejsce w całym kraju pomimo inflacji, ze względu na to, że jej mieszkańcy niemal wszystko wytwarzają samodzielnie z „bogactw”, które przynosi region. Popularny kebab czy uliczne kanapki to koszt poniżej 15 zł. Kawa i ciasto w kawiarni kosztują w sumie około 10 zł. Na obiad wydamy około 30 zł. Jedynym minusem dla turystów może być fakt, że w restauracjach i barach nie jest podawany alkohol, ze względu na religię i tradycję. Konya to dość konserwatywne miasto. Na drinka możemy pójść do hotelu. Piwo będzie kosztować wtedy około 15 zł, a lampka wina ponad 20 zł.
Tanio kupimy także pamiątki z wakacji. Zestaw ceramicznych filiżanek z podobizną derwiszy, czy zestaw miseczek kosztuje około 7 zł. Za tradycyjną chałwę czy inne słodycze zapłacimy podobną cenę. Tanie są również wyroby z filcu i skóry (skórzany pasek dobrej jakości kosztuje ok. 40 zł).
Czytaj też:
Najlepiej tu wyjechać po sezonie. Jest jeszcze taniej i bardzo ciepłoCzytaj też:
Tanio, pięknie i smacznie. 10 powodów, dla których warto przyjechać na Riwierę Turecką