Trudno powiedzieć, czy polscy turyści zaglądają do Aversy, miasta położonego około 25 kilometrów na północ od Neapolu. Na blogach podróżniczych nie znalazłam ani jednego wpisu po polsku, który zachęcałby do jego zwiedzenia.
Nie dziwne, że miejscowość nie jest turystycznym priorytetem na południu Włoch. Do Kampanii, szczególnie przy ograniczonym budżecie, jedzie się, by zobaczyć Neapol, wejść na Wezuwiusz, obejrzeć starożytne Pompeje i Herkulanum. Niewielkie, nieco senne miasto w oczach turystów nie może też konkurować z malowniczym wybrzeżem amalfitańskim. Sama trafiłam tu dopiero przy okazji drugiego zwiedzania Neapolu. I tylko dlatego, że pochodzi stąd rodzina mojego przyjaciela. Jednak nawet jednodniowy, dość krótki spacer po Aversie zachęcił mnie, by wrócić i dokładniej obejrzeć zabytki, usiąść na kawie albo przespacerować się uliczkami, przy których zamiast opatrzonych nazw sieciówek widać małe, włoskie sklepy z ubraniami.
Przed wizytą w Aversie ci, którzy dobrze znają włoski, mogą znaleźć więcej wskazówek na stronie aversaturismo.it. To z niej można pobrać publikację, która graficznie przenosi nas w lata 90., ale zawiera najważniejsze lokalne informacje. – Strona internetowa nie jest zarządzana przez miejską administrację, ale przez stowarzyszenie, które jest bardzo aktywne w promowaniu historii i piękna Aversy. Można na niej znaleźć piękną publikację tutejszego Liceum Naukowego Enrico Fermi, która przedstawia zabytki, ciekawostki, postacie i symbole naszego miasta w języku angielskim – mówi burmistrz Aversy, Alfonso Golia kiedy pytam go o to, czemu strona nie jest dostępna w tym języku.