Ostatnie doniesienia o poległych w wypadkach samochodowych zwierzętach napawają smutkiem. Nieco ponad tydzień temu informacje z Białowieży potwierdziły śmierć kolejnych żubrów. Pędzący kierowca samochodu nie zauważył ich do ostatniej chwili przed zderzeniem. Incydent w Kampinoskim Parku Narodowym jest kolejnym przykładem braku uwaginie kierowców na drogach, nawet na terenie obszarów chronionych.
Wilczyca straciła życie pod kołami samochodu
„Młoda wilczyca (siedmiomiesięczne szczenię) próbowała przekroczyć jezdnię wraz z dwoma towarzyszącymi jej osobnikami tego gatunku. Zginęła prawdopodobnie wczoraj rano (7.12) stając się trzecim już wilkiem, znalezionym w górnej części DW 579 (tylko od 2020 roku)” – czytamy w komunikacie Kampinoskiego Parku Narodowego na Facebooku. Wcześniej, 2 października, życie na drodze stracił dorosły samiec. Populacja wilków na terenie położonego w województwie mazowieckim Kampinoskiego Parku Narodowego wzrosła po tym, jak zwierzęta zostały wytępione w okresie PRL-u. Nieodpowiednie zachowania na drodze zagrażają zwierzętom, których populacja w Polsce wynosi jedynie 2 tysiące osobników.
Park apeluje do kierowców
Władze parku przypomniały, że na całym jego terenie obowiązuje ograniczenie prędkości wynoszące maksymalnie 60 km/h. Jak twierdzą pracownicy, zakaz ten jest ignorowany przez znaczną część pokonujących trasę drogi wojewódzkiej nr 579. „Żadne warunki pogodowe nie uprawniają do łamania przepisów ruchu drogowego, a tym bardziej utrudnione jesienno-zimowe. (...) Apelujemy – szanujmy przepisy ruchu drogowego, szanujmy życie; nasze własne, cudze i życie dzikich zwierząt!” – brzmi treść podsumowująca wpis.
Organizacja odważyła się dodać zdjęcie martwego wilka na swoim profilu. Komentujący nie kryli wzburzenia i radzili, aby na trasie zastosowano pomiary prędkości. „Jedynym rozwiązaniem jest odcinkowy pomiar prędkości. Szlabany na drogach do lasu też powinny być wszędzie, żeby ludzie nie wjeżdżali tu bezkarnie” – czytamy.
Czytaj też:
„Jelenie zombie” w popularnym parku narodowym. Urzędnicy alarmująCzytaj też:
Słonie umierają z odwodnienia. Pracownicy parku narodowego mówią o poważnym kryzysie