Polka mieszka w Berlinie i organizuje rolkowe wycieczki. Miłośników czterech małych kółek nie brakuje

Polka mieszka w Berlinie i organizuje rolkowe wycieczki. Miłośników czterech małych kółek nie brakuje

Dodano: 
Wycieczki na rolkach
Wycieczki na rolkach Źródło:Archiwum prywatne / Natalia Rutkowska
Myślicie, że miasta warto zwiedzać tylko pieszo, samochodem lub rowerem? Są turyści, którzy stawiają na mniejszy sprzęt i cztery małe kółka. Mowa oczywiście o rolkach. Nietypowe wycieczki z nimi w roli głównej organizuje Natalia Rutkowska. Pokazuje Berlin i inne najlepsze miejscówki dla rolkarzy.

Zwykle, gdy myślimy o zwiedzaniu miast lub udziale w zorganizowanej wycieczce, w głowie mamy wizję autokarowego wypadu w dużym gronie osób lub lot czarterowy z biurem podróży. Widzimy też siebie spacerujących po centrum i od czasu do czasu przemieszczającego się metrem lub innym środkiem transportu. Natalia Rutkowska pokazuje, że można inaczej i inspiruje innych do wykorzystywania w podróżach rolek. Sama jeździ na nich od bardzo dawna, a dziś wykorzystując je, eksploruje przede wszystkim Berlin. Oczywiście to nie wszystko, bo docenia także infrastrukturę rolkową Polski i innych miejsc na świecie. Okazuje się, że turyści mają z czego korzystać, a chętnych na takie atrakcje nie brakuje.

Paulina Kopeć, Wprost.pl: Zajmujesz się organizowaniem warsztatów, wycieczek i obozów związanych z rolkami. Są tworzone specjalnie z myślą o dorosłych, ale nie tylko. Skąd zainteresowanie tym tematem? Od dawna działasz w tej branży?

Natalia Rutkowska: Ta historia zaczęła się od trenowania łyżwiarstwa figurowego wyczynowo. Najpierw jeździłam jako solistka, a później w łyżwiarstwie synchronicznym. Znalazłam się też w reprezentacji Niemiec w tym sporcie i brałam udział w Mistrzostwach Świata w Gotteborgu w 2012 roku, gdzie zdobyliśmy 9. miejsce. Później zaczęłam być trenerką jazdy figurowej i wszystko zaczęło się od tego. Ta dziedzina jest bardzo wymagająca i ustrukturyzowana, przez co w pewnym momencie zaczęło brakować mi luzu i swobody. Musiałam też liczyć się z ograniczeniami, bo by jeździć na łyżwach, potrzebne jest drogie lodowisko. Wtedy zaczęłam jeździć na rolkach. One są związane bardziej ze sportem streetowym, jeżdżąc na nich, odczuwasz większą wolność i łatwiej nawiązujesz relacje z innymi ludźmi. To jest cała społeczność, która działa bardzo hobbystycznie czy rekreacyjnie i to mi się bardzo spodobało. Jeśli chodzi o organizowanie wyjazdów, to zaczęłam od tworzenia takich dla dzieci np. obozów rolkowych czy półkolonii, które cieszyły się dużym powodzeniem. Nadszedł taki moment, w którym rodzice tych dzieci zaczęli ze mną rozmawiać i mówić, że oni też chcą jeździć i też chcą mieć swoje kolonie. Tak długo mnie „męczyli”, aż w końcu zorganizowaliśmy pierwszy obóz dla dorosłych w Kętrzynie i w tym roku będzie już czwarta edycja.

Jak wyglądają takie obozy dla dorosłych? Muszą odbywać się w jakichś specjalnych miejscach?

Rolki w ostatnim czasie bardzo się rozwinęły i powstał nawet ośrodek w Przysuchej w Polsce specjalnie przystosowany do jazdy na rolkach. Jest świetny, bo mamy tam zakwaterowanie, jezioro, miejsca do jazdy jak skateparki, powierzchnie płaskie czy wybetonowane alejki. Na rolkach można poruszać się dosłownie wszędzie. Obóz dla dorosłych obejmuje weekend i całość trwa np. od czwartku do niedzieli. Grupy dzielą się zawsze od podstawowych do bardziej zaawansowanych. Można zarówno nauczyć się podstaw i doskonalić jazdę, jak i podejmować trudniejsze wyzwania. Jeździ się zwykle 3 lub 4 razy dziennie i warto – choć trochę – być przygotowanym fizycznie. Mowa tutaj m.in. o stopach. Jeśli mowa o kwestiach organizacyjnych, to za opłatą uczestnicy otrzymują zakwaterowanie i wyżywienie, a dojazd odbywa się na własną rękę. Stworzony jest cały program, który uwzględnia sesje rolkowe i odpoczynek czy integrację. Czasem gramy np. mecze hokejowe na rolkach lub spędzamy czas przy ognisku.

A jak to wygląda w przypadku organizowanych przez ciebie wycieczek, podczas których jeżdżąc na rolkach, zwiedza się miasto? W twoim przypadku jest to Berlin, to tam teraz mieszkasz. Z tego co widziałam, najwięcej można przeczytać o wydarzeniu Berlin Roll Tour.

Tak, organizowanie takich wycieczek zaczęło się właśnie, gdy przeprowadziłam się do Berlina. Wcześniej moja szkółka Ice’n’Roll działa już w Toruniu i istnieje tam do dziś. Instruktorzy obecni na miejscu prowadzą zajęcia. Z tego punktu odbywają się właśnie obozy w Polsce i kursy nauki jazdy, natomiast wycieczki tworzę autorsko w Niemczech. Berlin świetnie się nadaje do organizowania takich, ponieważ jest płaski, a infrastruktura jest świetna. Można poruszać się m.in. ścieżkami dla rowerów abo specjalnymi ulicami rowerowymi wyłączonymi całkowicie z ruchu. Tam cała jezdnia przeznaczona jest głównie dla rowerów, ale korzystają też rolkarze. Trasy prowadzą przez kanały, wzdłuż rzek, przez parki, a jedna całkowicie omija ulice i prowadzi głównie od parku do parku.

W tym przypadku wygląda to nieco inaczej niż przy obozach rolkowych. Bo każdy, kto się zapisze, korzysta po prostu z mojej wycieczki i wspólnej jazdy. Kwestie noclegu, wyżywienia czy wstępu do atrakcji pozostają już dla każdego we własnym zakresie. Oczywiście zawsze służę pomocą i polecam np., gdzie warto się zatrzymać.

Berlin na rolkach

W opisie swoich wycieczek Berlin Roll Tour wspominasz, że oferujesz swoje autorskie trasy i wszystko planujesz sama. Co można zwiedzić podczas takich wyjazdów?

Ogólnie w swojej ofercie mam właśnie Berlin Roll Tour, czyli zwiedzanie Berlina na rolkach i mam przygotowane do wyboru głównie dwie różne trasy. Jedna jest typowo turystyczna, czyli jedziemy obok parlamentu, wszystkich budynków rządowych, przez Bramę Brandenburską, pod wieżą telewizyjną i mijamy wszelkie najbardziej popularne miejsca. Jazdę kończymy przy najdłuższym odcinku muru berlińskiego, na którym znajduje się galeria street art. Druga trasa jest obmyślana w ten sposób, by dzięki niej pokazać, jak uwielbiają spędzać czas sami mieszkańcy Berlina. Zaczyna się na Placu Poczdamskim i później jedzie się przez parki. Trzeba podkreślić, że są one tutaj bardzo ciekawe. Przykładowo jest przestrzeń Gleisdreick Park, która jest obszarem bardzo industrialnym. Była zrewitalizowana — to miejsce starej struktury kolejowej, gdzie bazę miały pociągi. Dziś stworzono tam ogromny park, gdzie znajdują się m.in. dwa skateparki. Później na liście jest jeszcze m.in. Victoria Park i stare lotnisko Tempehofer Feld. To zostało zamknięte i w 2008 roku przeznaczone do celów rekreacyjnych.

Przejechanie każdej takiej trasy zajmuje około 4 godzin i jest to zwykle maksymalnie 20 km. Tak logistycznie często są dwie opcje – albo ja proponuję termin w sieci i zapisują się bardzo różni ludzie, albo czasem zgłaszają się do mnie większe grupy rolkarzy, które jeżdżą razem i chciałyby zwiedzić Berlin właśnie ze mną. Wszystko jest dostosowane do poziomu i umiejętności zainteresowanych. Wyjątkowo zdarzyło mi się nawet zorganizować trasę maratonu. Przejechaliśmy wtedy około 42 km i trwało to 8 godzin. Oczywiście po drodze zawsze są postoje, czy przerwa na obiad i lody. Po tej dłuższej wyjątkowej trasie uczestnicy byli mocno zmęczeni. To nie zmienia jednak faktu, że jestem zawsze otwarta na różnego typu indywidualne propozycje.

Przygotowuję takie trasy autorsko, bo na co dzień bardzo dużo poruszam się po Berlinie na rolkach i zawsze skanuję teren pod kątem potencjalnych wycieczek. Moje oczy zawsze są uważne i z biegiem czasu mapa podróżnicza się rozszerza. Staram się zawsze tworzyć to tak, by omijać trasy samochodowe.

Berlin

Czy trzeba pamiętać o jakichś trudnościach związanych z udziałem w tego typu wycieczkach? Co jest najbardziej wymagające, na co trzeba być przygotowanym?

Na pewno są to wyjazdy dla osób, które jeżdżą i mają w tym choć niewielkie doświadczenie. Ważne jest, by mieć ze sobą rozjeżdżone rolki, bo inaczej but obciera nogę i bardzo szybko może być nieprzyjemnie. Osoby, które chcą wciąć udział, muszą wiedzieć, jak poruszać się na rolkach po mieście, natomiast nie są wymagane specjalne umiejętności. Należy dobrze hamować dowolnym sposobem i umieć pokonywać nierówności – tutaj chodzi m.in. o technikę zwaną nożycami. Potrzebne jest trochę balansu, bo na trasie zawsze pojawiają się jakieś zagrożenia – dziwne połączenie krawężników itp.

By ułatwić grupie jazdę, stosuję różnego typu komunikaty. Gdy na drodze jest jakieś niebezpieczeństwo np. nierówność czy tory, podnoszę ręce w górę i kolejna osoba też to robi. Działa to na zasadzie takiej fali, by każdy mógł się przygotować. Podobnie jest przy hamowaniu. Znam te trasy i reaguję, by każdy dojechał bezpiecznie. Zanim ruszymy z uczestnikami w trasę, robimy rozgrywkę, bym mogła sprawdzić poziom uczestników i proponuję im miniszkolenie z prostymi wskazówkami czy trikami. Obowiązkowa jest jazda w kasku oraz komplecie ochraniaczy.

Trzeba dodać, że w trakcie wycieczek zawsze liczy się dobra zabawa i towarzystwo. Można być gotowym na dużą dawkę pozytywnej energii. Samo zwiedzanie na rolkach jest bardzo przyjemne, bo jest się trochę takim pieszym i wszystko można zobaczyć z bliska. Jednocześnie zwiedza się szybciej, niż po prostu chodząc. Jest to połączenie fajnego spędzania czasu z aktywnością fizyczną.

Mile widziane są twoje grupy na ulicach Berlina? Zakładam, że poruszacie się w większym gronie. W Polsce czasem reakcje są różne i widać, że nie wszyscy są zadowoleni, że ktoś przejeżdża na rolkach lub rowerze, nawet jeśli korzysta ze ścieżki.

Mogę powiedzieć, że jest bardzo miło. Ludzie, gdy widzą taką grupę – moje liczą zwykle do 12 osób – reagują pozytywnie. Machają do nas, pokazują kciuki w górę i jesteśmy wręcz atrakcją. Niestety mimo to trzeba uważać na kwestie prawne, bo teoretycznie rolkarze w Niemczech nie powinni poruszać się po ścieżkach dla rowerów. W Berlinie jednak panuje na to powszechne przyzwolenie. Policja nie reaguje negatywnie na takie grupy i na przemieszczanie się po rowerowych trasach. Najważniejsze jest, aby nie przeszkadzać innym i nie stwarzać bezpośredniego zagrożenia. Nigdy nie spotkały mnie żadne interwencje w tej kwestii.

Czyli jednym słowem można powiedzieć, że Berlin jest bardzo przyjazny dla rolkarzy i jazda tego typu jest tam bardzo popularna?

Jest to popularne, natomiast ludzie bardzo często organizują się do jazdy tak oddolnie i szczerze mówiąc rolkarstwo jest o wiele lepiej rozwinięte w Polsce.

A to ciekawe. Co masz na myśli?

W Polsce mamy ogromne wydarzenia typu nightskatingi, czyli wieczorne lub nocne przejazdy dla rolkarzy po ulicach dużych miast. Przykładowo w tych warszawskich biorą udział tysiące osób. Znam ekipę z Berlina, która była na takim wyjeździe w polskiej stolicy i wiem, że wspominają to jako coś wyjątkowego. Doceniali duże zaangażowanie ludzi, trasę, różnorodność, poziom trudności, więc można powiedzieć, że mamy się czym chwalić. Poza udziałem w nocnych wycieczkach Polacy chętnie jeżdżą na rolkach m.in. wokół Jeziora Zegrzyńskiego, ale też w Tatrach czy w Nowym Targu przy Jeziorze Czorsztyńskim.

Myślę, że można powiedzieć, że dominujemy w Europie w tej dziedzinie. Dobre miejsca jeśli chodzi o rolki, ma też hiszpańska Barcelona, natomiast Polska naprawdę przoduje. Świadczy też o tym m.in. to, że mamy ogromną liczbę szkółek rolkowych w całym kraju. Te działają zarówno rekreacyjnie, jak i bardzo specjalistyczne.

Myślę, że wpływ na dobra sytuację Polski ma tutaj m.in. dobrze działający Polski Związek Wrotkarstwa. To jest taka instytucja, która podlega Ministerstwu Sportu i Turystyki i otrzymuje na swoje działania dotacje rządowe. Jest tam bardzo młody zarząd, który rozwija zarówno jazdę wyczynową, jak i rekreacyjną. Ma on bardzo szerokie spojrzenie branżę i nie ogranicza się tylko do sportu wyczynowego. Organizowane są m.in. specjalne imprezy, zawody dla profesjonalistów i amatorów, szkolenia dla instruktorów, czy trenerów i to wszystko na wysokim poziomie.

A czy jakieś miasta w Polsce szczególnie kojarzą się z jazdą na rolkach — np. zwiedzaniem miast z ich wykorzystaniem?

Teraz bardzo popularne są już wspomniane nightskatingi i one odbywają się w wielu miastach. Na pewno można wziąć udział w takim w Gdańsku, Łodzi, Krakowie, Toruniu czy Wrocławiu. W samym środowisku rolkarskim bardzo dobrze znany jest Rzeszów, ponieważ tam powstała jedna z pierwszych freestylowych szkółek rolkowych w Polsce.

Dopytam jeszcze o to, jak to jest w innych miejscach na świecie, bo wspominałaś m.in. o Barcelonie. Dlaczego to dobre miasto do jazdy na rolkach? Mowa tu chyba o ciekawej alternatywnie dla osób, które chciałyby się wybrać nieco dalej i w cieplejsze miejsce.

Pojechanie do Barcelony, by zwiedzać miasto na rolkach, jest bardzo dobrym pomysłem. Sprzyjający jest m.in. klimat, ale jest to też po prostu miejsce, które chętnie przyjmuje rolkarzy. Tego typu forma przemieszczania się tam jest bardzo popularna. Z Polski na miejsce odbywają się nawet tygodniowe wycieczki rolkowe, gdzie w grę wchodzi zwiedzanie, nauka i odpoczynek. Miejsce to jest bardzo atrakcyjne m.in. dlatego, że znajduje się nad morzem. Można połączyć ze sobą wiele ciekawych elementów. Podobnych miejsc na świecie jest o wiele więcej. Wcześniej zawsze warto sprawdzić możliwości, jeśli chodzi o trasy — w dobie elektroniki i cyfrowości robi się to bardzo łatwo. Są specjalne aplikacje, które pokazują jakość nawierzchni i możliwości turystyczne dla rolkarzy na całym świecie.

Dużo mówiłaś o miejscach przyjaznych rolkarzom w Polsce i na świecie, a czy są jakieś takie, gdzie z rolkami lepiej się nie pojawiać? Mam na myśli tu m.in. konkretne przestrzenie, ale też kraje albo lokalizacje.

Jeśli chodzi o Polskę, to u nas jest bardzo dobrze, bo przepisy dotyczące rolkarzy zostały już ujęte w ustawie. Wcześniej nie byliśmy ujęci w prawie i traktowano nas jak pieszych. Dziś rolkarze w Polsce oficjalnie mogą poruszać się po ścieżkach dla rowerów, więc jest dużo możliwości i nikt nie ma prawa nas wygonić.

Poza tym, jeśli patrzeć na inne kraje, raczej nie słyszałam nigdy, aby gdzieś zwiedzanie miast na rolkach było krytykowane. Zanim zdecydujemy się np. odwiedzić jakieś miasto w ten sposób, trzeba po prostu sprawdzić, czy infrastruktura na to pozwala. Czasem, gdy jakieś miejsce jest mniej rozwinięte, może być to po prostu niebezpieczne lub fizycznie niemożliwe z powodu złej nawierzchni. Ogólnie gdy pojawiam się gdzieś na rolkach, jestem odbierana zawsze bardzo dobrze.

Na rolkach

Jeśli chodzi o podróżowanie czy zwiedzanie na rolkach, to chyba niezależnie od miejsc problematyczne będą jedynie takie dłuższe jednorazowe wyprawy na czterech kółkach. Mam na myśli to, że pewnie nie da się zabrać ze sobą tak dużo bagażu, jak np. podczas wycieczki rowerowej, gdy mamy sakwy itp. Tak jest czy się mylę?

Coś w tym jest. Moim podopiecznym polecam zawsze zabrać mały plecak z wodą i butami, bluzą czy kurtką. Jeśli chodzi o duże ekwipunki, na pewno jest to wyzwanie, ale to tak jak z podróżowaniem z plecakiem w góry w stylu od schroniska do schroniska. Gdyby ktoś się uparł, mógłby się zapakować tak też na rolki. Mam kolegę we Francji, który wraz ze znajomym zrobił takiego tripa rolkowego – to było ok. 2 tys. km po Hiszpanii – od Barcelony do Sewilli. Trasa była trudna, ale piękna, z tym że wybrali ją zawodowi rolkarze. Wszystko zajęło im około 40 dni. Choć zaczynali z bardzo dużym bagażem, bo mieli m.in. śpiwory czy hamaki, to skończyli z malutką sakiewką, stawiając na minimalizm. Przy wysokim temperaturach jazda z takim plecakiem nie była wygodna.

Gdybyś miała podsumować, to czy duże grono osób zainteresowane jest takimi wyjazdami, wycieczkami czy obozami rolkowymi? Spore jest zapotrzebowanie na korzystanie z takiej formy rozrywki/podróży?

Jeśli porównamy to do zainteresowania, jakim cieszą się np. biura podróży, to oczywiście nie jest to ogromna liczba, natomiast mimo to frekwencja jest duża. Na takim obozie rolkowym dla dorosłych jest u nas zwykle od 40 do 60 uczestników, a Berlin Roll Tour, to zwykle grupy po 12 osób. W sezonie takie wycieczki odbywają się u mnie nawet dwa razy w miesiącu. Zwykle zaczyna się w maju i trwa to do wczesnej jesieni. W skali ogólnej turystki nie jest to dużo, ale jak dla mnie to sporo i cieszę się, że ludzie regularnie mnie odwiedzają.

Na rolkach

Czyli ogólnie możemy powiedzieć, że istnieje coś takiego jak turystka rolkowa?

Oczywiście, że tak. I chcę zwrócić uwagę, że nie jestem jedynym organizatorem tego typu wydarzeń, bo w samej Polsce jest ich mnóstwo. Co ważne pojawia się ich coraz więcej. Organizowane są m.in. wspominane już wyjazdy do Barcelony np. przez Rolltravel, czy projekt rolkowy I Love Rolki, do którego należę. W różnych szkółkach często jest tak, że instruktorzy sami organizują, różnego typu wycieczki rolkowe dla swoich uczniów, by zwiedzać miasta, integrować się i uczyć. Myślę, że w tej dziedzinie i w branży jest bardzo duży potencjał.

Czytaj też:
Przejechałam rowerem ze Świnoujścia do Gdyni. Było pięknie, ale momentami też niebezpiecznie
Czytaj też:
Polka mieszka w brazylijskiej faweli. „Zdarzają się strzelanki, ale rzadko. Może raz, dwa razy w roku”

Źródło: WPROST.pl