Silne turbulencje w samolocie do Londynu. Panika i obrażenia u kilku osób

Silne turbulencje w samolocie do Londynu. Panika i obrażenia u kilku osób

Dodano: 
Samolot
Samolot Źródło: Shutterstock
Spokojny lot zamienił się w walkę o przetrwanie. Tak było na pokładzie maszyny, która zmierzała z greckiej wyspy do Londynu. Przez silne turbulencje koniecznie było lądowanie awaryjne.

Do wydarzenia doszło na początku tygodnia. Airbus A320 linii EasyJet wystartował z lotniska na Korfu i miał wylądować w porcie Gatwick w Londynie. Tak się nie stało. Włoska krajowa agencja bezpieczeństwa lotniczego, Agenzia Nazionale per la Sicurezza del Volo, podała w oświadczeniu, że samolot wpadł w turbulencje, gdy wleciał na włoską przestrzeń powietrzną.

Turbulencje w samolocie i nagłe lądowanie

Podczas nieudanego 75-minutowego lotu Airbus A320 osiągnął prędkość 500 węzłów (575 mil na godzinę) i wysokość 31 000 stóp. Turbulencje w samolocie były na tyle niebezpieczne, że trzeba było wylądować. Kapitan podjął decyzję o zatrzymaniu się na lotnisku w Rzymie. Rzecznik EasyJet wskazał, że samolot „wylądował normalnie” w stolicy, a pasażerowie otrzymali wsparcie w terminalu.

Turyści nie stracili lotu. Na miejscu czekała na nich zastępcza załoga oraz inny samolot. Wszystko zostało przygotowane tak, by bez problemu dało się kontynuować lot do Londynu. CNN informował, że pasażerowie przylecieli do Wielkiej Brytanii tego samego dnia.

Byli ranni

O nieprzyjemnych skutkach lotu poinformował rzecznik EasyJet. W oświadczeniu podał, że turbulencje spowodowały „obrażenia u dwóch członków personelu pokładowego”. Po wylądowaniu w Rzymie rannymi członkami załogi zajęły się służby medyczne. Podkreślano, że bezpieczeństwo i dobre samopoczucie klientów i załogi było najwyższym priorytetem EasyJet, a piloci byli dobrze przeszkoleni w zakresie radzenia sobie z turbulencjami. Załoga była bezpieczna, bowiem sygnalizacja zapięcia pasów bezpieczeństwa w samolocie miała być włączona, gdy samolot napotkał turbulencje. Żaden z pasażerów nie został ranny.

Włoska agencja bezpieczeństwa lotniczego poinformowała w oświadczeniu, że przyjrzała się obrażeniom załogi i wszczyna dochodzenie w sprawie, klasyfikując zdarzenie jako wypadek. Samolot, w którym doszło do incydentu, pozostał na lotnisku rzymskim Fiumicino i nie powrócił jeszcze do pracy.

Według Federalnej Administracji Lotniczej, w wypadkach bez ofiar śmiertelnych, turbulencje są główną przyczyną obrażeń stewardów i pasażerów, a według amerykańskiej Krajowej Rady Bezpieczeństwa Transportu są one obecnie jednym z najczęstszych rodzajów wypadków lotniczych. Według Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych kosztuje to amerykańskie linie lotnicze – z powodu obrażeń, opóźnień i szkód – do 500 milionów dolarów rocznie.

Czytaj też:
Potężna burza magnetyczna zakłóci komunikację radiową, lotnictwo i satelity. Jej szczyt będzie jutro
Czytaj też:
Silne turbulencje w samolocie. „Myśleliśmy, że umrzemy”

Opracowała:
Źródło: CNN