Chciała wnieść własną wodę do samolotu. Ryanair kazał jej zapłacić 50 funtów

Chciała wnieść własną wodę do samolotu. Ryanair kazał jej zapłacić 50 funtów

Dodano: 
Lotnisko
Lotnisko Źródło: Shutterstock / Joaquin Corbalan P / Facebook.com Wales.online
Tej opłaty w Ryanair turystka się nie spodziewała. Wniesienie własnej wody do samolotu sporo ją kosztowało.

Wniesienie butelki wody na pokład samolotu może narazić turystów na spore koszty. Choć Ryanair zezwala na spożywanie własnego prowiantu na pokładzie, okazuje się, że niektórych przypadkach pasażerowie mogą zostać dodatkowo obciążeni. Przekonała się o tym dziennikarka brytyjskiego The Mirror, która 4 lutego wsiadła w samolot irlandzkiego przewoźnika z Dublina do Londynu z dużym bidonem na wodę o pojemności 750 ml. Jej butelka została potraktowana jako osobny bagaż, za który musiała dopłacić 50 funtów.

50 funtów za wodę

Tanie linie szukają rozmaitych sposobów na pobieranie dodatkowych opłat od swoich klientów. Surowa polityka bagażowa, pozwalająca na wniesienie tylko jednego przedmiotu osobistego na pokład samolotu niejednokrotnie sprawiła, że podróżni byli zmuszeni zapłacić za ponadwymiarową walizkę czy plecak. Okazuje się, że problemy przy bramce mogą spotkać także tych, którzy zabierają ze sobą wodę we własnym bidonie. Ruby Flanagan, dziennikarka The Mirror, która podróżowała z Dublina do Londynu 4 lutego samolotem Ryanair, musiała zapłacić 50 funtów za wniesienie metalowej butelki o pojemności 750 ml.

Karta pokładowa kobiety została zeskanowana, jednak podróżna szybko została zatrzymana przez pracowników linii, którzy kazali jej włożyć butelkę do plecaka. Niestety po jej umieszczeniu w środku, plecak przekraczał dozwolony rozmiar. „Mój bagaż miał teraz gigantyczną, przypominającą narośl grudkę w prawym górnym rogu” – relacjonuje kobieta. Niestety ponowna próba wejścia na pokład również zakończyła się fiaskiem. „Ta torba jest za duża. Będzie musiała pani zapłacić, aby wejść na pokład” – usłyszała od obsługi naziemnej dziennikarka. Jej woda została potraktowana jak „drugi bagaż”, za który należy zapłacić dodatkowe 50 funtów (równowartość około 250 złotych), czyli więcej, niż kobieta zapłaciła za sam bilet lotniczy. Ostatecznie podróżna zdecydowała się uiścić opłatę, bo zależało jej na szybkim powrocie do domu.

facebook

Kto ma rację?

W internecie nie milknie dyskusja o tym, która ze stron ma rację co do zasadności dodatkowej opłaty. Dziennikarka podkreśla, że na poprzednim locie również miała ze sobą bidon, który trzymała w ręce podczas przejścia przez bramkę. Uważa również, że została potraktowana niesprawiedliwie w porównaniu do innych podróżnych. „Widziałam innych pasażerów z plecakami, trzymających laptopy, torby Burger Kinga i poduszki podróżne, którzy przeszli bez przeszkód” – wspomina. Klientka wypełniła wniosek reklamacyjny, jednak został on przez przewoźnika odrzucony.



Ceny na wakacjach cię zaskoczyły?
Lot był opóźniony albo go odwołano?
Wakacyjny kraj pozytywnie cię zaskoczył albo rozczarował?


Podziel się swoją historią i napisz do nas na [email protected]

Czytaj też:
Bilety do europejskiego kraju będą droższe. Wszystko przez podatek pasażerski
Czytaj też:
Niektórzy turyści mają z tym problem. Stewardesa zdradziła ukrytą funkcję foteli

Opracowała:
Źródło: The Independent / mirror.co.uk