Wielkie marzenia podróżnicze ma wiele osób na świecie. Niektórzy realizują zaskakujące i nietypowe wyprawy, zdobywają trudne szczyty górskie czy pokonują długie odcinki rowerem, kamperem lub pieszo. Tak było w przypadku Weroniki Łukaszewskiej i Sławka Sanockiego, którzy całkiem niedawno przeszli Wielki Szlak Włoski. Ten biegnie przez wszystkie 20 regionów Włoch i choć piękny i atrakcyjny, jest niezwykle wymagający. Para Polaków wyruszyła w drogę w czerwcu 2024 roku, a wróciła w lutym 2025 roku. Po ponad ośmiu miesiącach osiągnęła swój cel.
Polacy przeszli Wielki Szlak Włoski
Wyzwanie Polaków było imponujące pod wieloma względami. Wyjątkowe jest, że przeszli Wielki Szlak Włoski jako pierwsi na świecie. Do tej pory pojawiły się informacje o podróżnikach, którzy podejmowali się tego wyzwania, ale go nie ukończyli. Dlaczego zrobili to Weronika i Łukasz? Odpowiedzi m.in. na ten temat udzielali w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
„Głównie chodziło o dystans. W każdej naszej kolejnej wyprawie podnosimy sobie poprzeczkę” – komentował Sławek Sanocki.
Dodawał, że oboje chcieli spróbować swoich sił na tak długim dystansie przez tyle miesięcy.
„Po zimowym przejściu łuku Karpat, mieliśmy plan przejścia całego Uralu. Sytuacja polityczna nie pozwoliła nam na zorganizowanie takiej wyprawy. Szukaliśmy więc innych kierunków. Wiele osób obiera kierunek Ameryki Północnej, bo tam są szlaki po 4-5 tys. kilometrów. Zobaczyliśmy jednak, że blisko nas jest szlak w pięknych Włoszech na długości 7 tys. km”.– informowała z kolei Weronika.
Para o swoim wyczynie pisała także na instagramowym koncie o nazwie @viamountains. Tam można zobaczyć ich zdjęcia z wyprawy, podsumowania, relacje i wiele innych wrażeń z drogi. Widać, że ich trasa przebiegała zarówno przez góry, rzeki, jak i ośnieżone szlaki. Na fotografiach zobaczymy dzikość natury, lasy, spotkanych ludzi oraz zwierzęta. Ponadto na ich profilu w mediach społecznościowych nie brakuje wzmianek o innych wędrówkach.
Jak wyglądał szlak?
Choć Polacy spodziewali się słonecznego kraju i pięknej pogody, nie obyło się bez zaskoczeń. Ostatecznie okazało się, że podczas wyprawy padało łącznie aż przez trzy miesiące. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” podkreślali różnorodność włoskiego szlaku i to, że nie jest popularny.
„Jego idea powstała w latach 80. i 90. ubiegłego wieku. Wtedy szlak Camminaitalia został wytyczony i oznakowany w terenie, ale z czasem popadł w zapomnienie, bo utrzymanie takiego szlaku wymaga systematycznego odświeżania” – przekazywał pan Sławek.
Podczas wędrówki Polacy zauważyli m.in. że prawdziwa rzeczywistość włoska wygląda zgoła inaczej niż ta turystyczna. Przykrym widokiem na trasie okazywały się m.in. śmieci, bieda i różnice ekonomiczne. Nie brakowało też zanieczyszczonego powietrza.
Tak podsumowują wyprawę Polacy
Weronika i Sławek przeszli łącznie 7 tys. kilometrów z północy na południe Włoch, w tym 350 tys. metrów przewyższeń. Z ich instagramowego podsumowania wynika, że ich średnia dzienna trasa wynosiła 27 km, łącznie mają za sobą aż 225 dni marszu i tylko 32 dni wolnego, w których przeczekiwali ulewy, huragany czy kontuzje.
Ich najdłuższy dzienny odcinek z przewyższeniami +2500 m -2000 m wyniósł 54 km, z kolei najwyższy punkt na trasie – Col de l'Entrelor – znajdował się 3002 m n.p.m. Jeśli mowa o czasie, to najdłuższy dzienny marsz na wyprawie zajął im 16 godzin i 16 minut – zaczął się o 7 rano i zakończył o 23:15. Takimi i wieloma innymi faktami para dzieli się bardzo szczegółowo. Ogromne wrażenie robi fakt, że wspominają aż o 121 kleszczach, które musieli wyciągać sobie ze skóry w trakcie całej podróży.
Polacy poinformowali, że zarejestrowali swój ślad GPS, dla potwierdzenia swojego wyczynu. Ich trasę dało się śledzić na bieżąco. „Czuliśmy się w obowiązku wobec wszystkich, którzy nas obserwowali, żeby to zrobić” – komentował pan Sławek.
instagramCzytaj też:
Zdobył Świętego Graala każdego miłośnika gór. Opowiada, jak przeszedł 502 km w 11 dniCzytaj też:
Jeszcze kilka miesięcy temu nie miała roweru. Polka objechała Sardynię w 20 dni