Do nietypowej i niebezpiecznej sytuacji doszło podczas sobotniego lotu z Dubaju do australijskiego Brisbane. Pasażerowie na pokładzie maszyny spędzili prawie czternaście godzin. Po wylądowaniu okazało się, że w samolocie, którym lecieli, jest ogromna dziura, która mogła zagrozić ich bezpieczeństwu.
Dziura w samolocie Emirates. Wiadomo, co mogło być przyczyną
Pasażerowie, którzy dotarli do Australii, na lotnisku opowiadali, że chwilę po starcie słyszeli niepokojący hałas, jednak nie byli świadomi tego, co dzieje się z maszyną podczas tego długiego przelotu. O uszkodzeniu kadłuba dowiedzieli się dopiero po wylądowaniu.
„Zanim wylądowaliśmy, powiedzieli nam, że musimy wylądować na innym pasie startowym i poprosić inżyniera o sprawdzenie samolotu pod kątem podejrzenia problemu z podwoziem” – mówił jeden z pasażerów, który podkreślał, że załoga samolotu do końca zachowała spokój.
Nie ma pewności, co było przyczyną powstania dużej dziury po lewej stronie kadłuba maszyny. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że powstała ona po tym, jak z przedniego koła zębatego oderwała się śruba.
Czytaj też:
Ryanair będzie miał ogromny problem. Pracownicy zapowiadają długi strajk
Samolot zostanie naprawiony
W rozmowie z „Daily Mail” do sprawy uszkodzenia kadłuba samolotu odniósł się rzecznik prasowy firmy Emirates. „Podczas lotu EK430 samolot lecący z Dubaju do Brisbane 1 lipca doświadczył usterki technicznej podczas rejsu” – zaznaczył. Dodał również, że maszyna bezpiecznie wylądowała w Australii, a pasażerowie zgodnie z planem opuścili jej pokład.
„Samolot pozostanie w Brisbane do oceny i naprawy. Bezpieczeństwo naszych pasażerów i załogi zawsze było naszym najwyższym priorytetem” – zaznaczył na koniec.
Czytaj też:
Siedział już w samolocie Wizz Air, kiedy odwołano lot. Później było gorzej
Ceny na wakacjach cię zaskoczyły?
Lot był opóźniony albo go odwołano?
Wakacyjny kraj pozytywnie cię zaskoczył albo rozczarował?
Podziel się swoją historią i napisz do nas na [email protected]