Turcja z rozmachem wdarła się na pierwsze miejsce w rankingu najpopularniejszych kierunków wakacyjnych Polaków. Tylko w 2022 roku na południu kraju, a dokładnie w Antalyi wylądowało aż 755 tys. turystów z naszego kraju. Ponieważ zdecydowana większość z nich wybrała się tam z biurami podróży, zapotrzebowanie na rezydentów opiekujących się wczasowiczami było ogromne.
Coral Travel szuka rezydentów w Turcji. Sprawdziłam, jakie warunki oferują
Największym biurem podróży, które oferuje Polakom wyjazdy do Turcji jest Coral Travel. Firma na polskim rynku jest obecna od 1999 roku i zatrudnia ok. 200 rezydentów z naszego kraju. W jej ofercie wakacji w Turcji znajdziemy dwa główne ośrodki – Antalyę położoną nad Morzem Śródziemnym, a także Bodrum nad Morzem Egejskim.
W związku z ogromnym zainteresowaniem firma zorganizowała dni otwarte, podczas których każdy mógł przekonać się, z czym wiąże się praca rezydenta w Turcji, a także wziąć udział w rozmowie kwalifikacyjnej. W kuluarowych rozmowach podczas rekrutacji można było usłyszeć, że firma obsługuje ok. 50 proc. Polaków, którzy lądują w tym kraju.
Zaciekawiona ofertą postanowiłam wziąć udział w spotkaniu, które zaczęło się od przedstawienia „coralovej rodziny”, a także warunków zatrudnienia. A te są naprawdę ciekawe. Już na starcie rezydent otrzymuje 1000 euro wynagrodzenia netto miesięcznie, czyli ok. 4,7 tys. zł. Ma również zapewnione zakwaterowanie w akademiku dla rezydentów, gdzie pracownicy śpią w 2 lub 3-osobowych pokojach.
Rezydent nie musi również martwić się o dojazd do pracy, ponieważ przejazdy są opłacane przez firmę. Jedyne koszty, jakie ponosi, to wyżywienie. Dodatkowo rezydenci zarabiają również na prowizjach od sprzedaży. Podobno da się na nich zarobić nawet kolejne 1000 euro miesięcznie.
Praca ma również kilka minusów. Po pierwsze rezydent pracuje niemalże 24 godziny na dobę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy któryś z gości będzie potrzebował pomocy. Dodatkowo przysługuje mu tylko jeden dzień wolny w tygodniu. Co do zasady nie jest to również praca całoroczna. Rezydenci podpisują specjalne kontrakty. Pobyt w Turcji trwa minimum trzy miesiące, a cały sezon trwa od kwietnia do listopada. Pracę zimą otrzymuje tylko część pracowników i jest to pewnego rodzaju „nagroda” za wyniki w sezonie letnim.
Czytaj też:
Pojechałam w grudniu do Turcji. Tego wyjazdu nie zapomnę na długo
Kto może zostać rezydentem w Turcji?
Podczas spotkania organizacyjnego na sali pojawiło się ponad pięćdziesięciu kandydatów zainteresowanych pracą rezydenta. Pośród nich byli przedstawiciele wielu pokoleń. Dominowali studenci szukający pracy na wakacje, ale nie brakowało również osób, które mają za sobą już pierwsze doświadczenia zawodowe.
W tym tłumie kandydatów pojawili się Polacy, ale również Ukraińcy. Oksana* jest kobietą po czterdziestce. Pochodzi z Kijowa, ale do Warszawy uciekła przed wojną. – Cały czas waham się, czy wrócić do domu, czy zostać tutaj. Kiedy zaczynam pakować walizki, słyszę o kolejnych atakach, i znów się rozpakowuję. Dlatego uznałam, że może spróbuję wyjechać do Turcji – opowiadała, czekając ze mną w kolejce do rekrutacji.
Co ciekawe, rezydentem może zostać w zasadzie każdy. Mile widziana jest znajomość języka angielskiego i/lub rosyjskiego w stopniu komunikatywnym. Dodatkowe umiejętności, które są przydatne to komunikatywność, radzenie sobie z presją i talent do planowania własnej pracy. Niepotrzebne jest wykształcenie kierunkowe. Każdy kandydat przed „udaniem się na destynację”, czyli zanim poleci do Turcji, odbędzie szereg szkoleń, które przygotują go do tego zawodu.
Rezydencie, bądź gotowy na pracę przed mikrofonem i drętwe żarciki gości
Czym tak w zasadzie zajmuje się rezydent? Na początku wita gości na lotnisku, a także kieruje ich do odpowiednich autobusów. Kolejnym etapem jego kariery jest transfer, czyli rozwożenie gości do hoteli i pilnowanie, żeby nie zgubili walizek i „bombelków”, co się zdarza. Dopiero po opanowaniu tych czynności rezydenci biorą udział w spotkaniach z gośćmi w hotelach, a także zaczynają oprowadzać wycieczki.
Podczas dnia otwartego kandydaci mogli również spróbować pierwszych wystąpień z mikrofonem, dzięki czemu wiele osób miało okazję zaznać namiastki tej pracy. Jedne próby były bardziej udane, inne mniej. Nie zabrakło również zabawnych historii z życia przewodnika i rezydenta. Jedną z nich było wspomnienie, że grupę „przed hotelem wysadzi kierowca Mustafa”, albo oprowadzanie grupy emerytów, podczas wycieczki, której „ostatnim elementem będzie cmentarz, gdzie będą mogli wreszcie odpocząć”.
Ponieważ praca rezydent polega na nieustannej pracy z ludźmi, trzeba być gotowym na szereg mało zabawnych żarcików. „Wakacje all excuse me” to niestety dopiero początek. Na wiele zaczepek, trzeba mieć przygotowaną odpowiedź. Rezydentki bywają pytane o to, czy one również są w pakiecie „all inclusive”. Jedna ze sprytniejszych ripost na taką zaczepkę brzmiała: tak, ale w pakiecie ultra, a pan wykupił tylko standard.
Czy zostałabym rezydentką w Turcji?
Dzień otwarty trwał osiem godzin. Podczas spotkań i rozmów z rezydentami można było usłyszeć o wszystkich plusach, ale również minusach związanych z tą pracą. Zarazić się entuzjazmem lub stanąć przed mikrofonem i przekonać się, że być może trzeba jednak poszukać innej ścieżki zawodowej.
Spotkania i rozmowy miały miejsce w sobotę 14 stycznia, a kandydaci o wynikach rekrutacji mają dowiedzieć się do piątku 20 stycznia. Ponieważ ten artykuł publikuję już w niedzielę 15 stycznia, nie sądzę, żebym otrzymała propozycję pracy. Dodatkowo o Turcji, przynajmniej na razie, wolę opowiadać z perspektywy turysty i dziennikarza niż rezydenta. Choć muszę przyznać, że po wysłuchaniu wszystkich opowieści, perspektywa zmiany otoczenia i sposobu pracy była naprawdę kusząca.
Czytaj też:
Polacy zakochali się w wyspiarskim kraju. Wakacje nie są tu drogieCzytaj też:
Ruszyłam śladami św. Mikołaja. Tak trafiłam do Turcji