Daria poleciała sama do Arabii Saudyjskiej. Żyła z lokalsami, a na tygodniowy urlop wydała grosze

Daria poleciała sama do Arabii Saudyjskiej. Żyła z lokalsami, a na tygodniowy urlop wydała grosze

Dodano: 
Daria Piotrowska w Arabii Saudyjskiej
Daria Piotrowska w Arabii Saudyjskiej Źródło:Archiwum prywatne
Daria Piotrowska wpadła na pomysł, który niejednego przyprawiłby o dreszcze. Jak sama mówiła, długo o swoim pomyśle nie informowała rodziny, bo wiedziała, że będzie się martwić. Gdy kupiła tanie bilety do Ad-Dammam, szybko zaczęła żałować, bo nie była pewna, czy dobrze robi. Jednak pragnęła przygody i poznania choć odrobiny sekretów z życia arabskich kobiet.

Polka postawiła na ośmiodniowy wyjazd do Arabii Saudyjskiej, a ten kosztował ją około 1390 zł. Brzmi niewiarygodnie? Jak się okazuje, wystarczyło poszukać bardziej alternatywnych opcji, by zaoszczędzić na noclegach, wyżywieniu i transporcie. Daria postawiła na couchsurfing i zakwaterowała się u tzw. hosta. Zwiedziła pustynię i miała rzadką okazję delektować się wielbłądzim mlekiem. Dlaczego zdecydowała się na tak szalony pomysł?

Paulina Kopeć, Wprost.pl: Dlaczego wybrałaś na urlop Arabię Saudyjską? Skąd decyzja, by pojechać samotnie?

Daria Piotrowska: To wszystko dość długa historia, bo cała fascynacja krajami arabskimi zaczęła się w momencie, gdy wcześniej byłam z mamą na wakacjach w Dubaju. Wtedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłam na żywo całkowicie pozakrywane kobiety i strasznie mnie to ciekawiło. Chciałam zadać im mnóstwo pytań i z nimi rozmawiać, ale bałam się, nie wiedziałam, czy mogę podejść i odpuściłam. Później zaczęłam się dowiadywać, że największa liczba takich kobiet żyje typowo w Arabii Saudyjskiej, więc zaczęłam myśleć o tym miejscu i pomyślałam, że super byłoby tam pojechać.

Od pomysłu do realizacji jeszcze długa droga, jednak ty zdecydowałaś się na wyjazd

Tak, później jak planowałam swoje wakacje – takie mniej rodzinne – to przez przypadek znalazłam tanie loty do Ad-Dammam. To dosyć mało turystyczne portowe miasto położone tuż nad Zatoką Perską właśnie w Arabii Saudyjskiej. Stwierdziłam, że to przeznaczenie i muszę pojechać. Od początku absolutnie nie chciałam wyruszać sama i to nie wchodziło w grę. Spędziłam bardzo dużo czasu, szukając ludzi chętnych na wyjazd. Byłam przekonana, że znajdzie się ktoś, kto poleci ze mną.

Szybko okazało się, że rzeczywistość jest dość brutalna. Znajomi z otoczenia deklarowali, że albo nie mają teraz pieniędzy, albo rodzina i otoczenie odwodzi ich od tego kierunku – mówili, że niebezpiecznie i w ogóle nie warto. Gdy zapytałam około 15 osób i żadna się nie zdecydowała, musiałam się poddać. Ostatecznie zostały mi jeszcze facebookowe grupy, ale tam też nie znalazłam chętnych na ten termin i miejsce.

Później jeszcze chwile zwlekałam, ale kupiłam bilety pomimo przeciwności. Stwierdziłam, że poczekam, co się wydarzy. Długo nie byłam przekonana, czy jechać i decyzję podjęłam dość spontanicznie – wiedziałam, że o tym marzyłam i nie chciałam żałować. Ostatecznie poleciałam w pojedynkę na osiem dni.

Leciałaś na miejsce z przesiadką. Nie bałaś się, że to narazi cię na dodatkowe trudności?

Tak, skorzystałam z tanich przewoźników jak Ryanair i Wizz Air, i miało to swoje wady. Do Ad-Dammam musiałam lecieć z Poznania z przesiadką w Budapeszcie. Na całe szczęście wszystko odbyło się bez problemów. Wiedziałam, że będę miała dużo czasu na przejście z jednego samolotu do drugiego i nawet gdyby w grę wchodziło jakieś opóźnienie, to powinnam zdążyć.

Co czekało cię na miejscu? Musiałaś przecież zorganizować noclegi. Wiem, że korzystałaś z couchsurfingu, co bardzo mnie zaskoczyło. Jak to działa?

To kolejny dość szokujący element mojej podróży. Nie dość, że byłam sama, to jeszcze zdecydowałam się na mniej popularną opcję, czyli couchsurfing. Tak naprawdę jest on dość znany, jednak korzystają z niego osoby, które pragną zintegrować się z lokalnymi ludźmi i poznać ich kulturę czy spędzać z nimi czas. Dla mnie było to bardzo ważne, bo za główny cel nie postawiłam sobie zwiedzania, a właśnie poznanie tamtejszych kobiet i poznawanie codziennego zwyczajnego życia.

Mowa tak właściwie o sprawdzonej aplikacji, która pozwala łączyć podróżników z całego świata. Zwykle znajdziemy tam osoby, które same też jeżdżą z kimś lub w pojedynkę i oferują nocleg w swoim domu za darmo z nadzieją, że gdy one gdzieś pojadą, będą mogły liczyć na to samo. Nie płacimy wtedy nic, jednak nie możemy traktować takiego noclegu jako pobyt w klasycznym hotelu. Powinniśmy być otwarci na integrację z daną rodziną lub osobą i jej znajomymi – ci zwykle chcą nam pokazać miasto, rozmawiać i dowiadywać się czegoś też o naszej kulturze, to taka wymiana, bo stajemy się na krótki czas członkiem rodziny lub przyjacielem domu.

Takie opcje działają praktycznie na całym świecie i pozwalają sporo zaoszczędzić – dla mnie było to w tamtym momencie kluczowe. Domu dla siebie zaczęłam szukać jeszcze w Polsce, jednak na początku byłam dość przerażona – jeśli chodzi o Arabię, to oferowali się sami mężczyźni. Byłam sceptyczna, ale znalazłam tzw. hosta, czyli gospodarza domu dla siebie – miał mnóstwo pozytywnych opinii od innych turystów. Stwierdziłam, że zaryzykuję, w końcu to sprawdzona aplikacja. Omar okazał się bardzo pozytywnym człowiekiem. Odebrał mnie z lotniska i udostępnił u siebie pokój.

W Arabii Saudyjskiej z hostem Omarem

Brzmi dość kontrowersyjnie i myślę, że niejedna osoba na tym etapie zrezygnowałaby z wyjazdu

Wiem, że tak. Ale okazało się, że naprawdę nie było się czego bać. Omar sam podróżował i przyjmował już wiele osób z różnych części świata. Na początku byłam bardzo zdystansowana i mówiłam, że się boję, a najbardziej przerażona była moja mama.

By wszyscy czuli się lepiej, stworzyliśmy na WhatsApp'ie wspólną konwersację z mamą. Zawsze, gdy kontaktowałam się z Omarem, ona widziała te wiadomości. Ostatecznie wiedziała, że wszystko jest w porządku i że jestem bezpieczna.

Jak wyglądał twój pobyt? Na zdjęciach widziałam, że często znajdowałaś się w towarzystwie ludzi. Oni zapoznawali cię z miastem?

Głównie korzystałam z tego, że byłam u hosta – to on pomagał mi się przemieszczać samochodem z miejsca na miejsce i zapoznawał z okolicą. Szybko poznawałam też jego znajomych i kobiety z otoczenia – widział, że na tym mi zależy.

Warto zaznaczyć, że dostęp do samochodu w Arabii Saudyjskiej jest koniecznością. Tam komunikacja miejska nie działa, więc samodzielnie nie przemieścisz się nigdzie, a chodzenie w takie upały to męczarnia – nikt tego nie robi. Turyści jadący na miejsce korzystają albo z Ubera, albo wypożyczają samochód. Mnie się udało głównie przemieszczać w towarzystwie poznanych lokalsów, więc znów mogłam zaoszczędzić.

Każdy dzień wyglądał nieco inaczej. Trzeba zaznaczyć, że Omar przez cały ten czas wiódł swoje normalne życie, czyli pracował, ja w tym czasie często zostawałam w domu lub byłam podwożona gdzieś na miasto np. do galerii czy biblioteki. Często w ciągu dnia trzeba było przeczekać największe upały, nie dało się zbyt długo wytrzymać na zewnątrz.

Już w pierwszy dzień miałam ogromne szczęście, bo będąc właśnie w ogromnej i pięknej bibliotece publicznej, zauważyłam dziewczynę, która jako jedyna wyglądała podobnie do mnie – widać było, że jest Europejką. Zwróciło to moją uwagę, więc postanowiłam zagadać. Okazało się, że również przyleciała tam w celach turystycznych i wylądowała u innego hosta. Leciałyśmy nawet tym samym samolotem. Emilly była Niemką i od pierwszego dnia bardzo się zakolegowałyśmy, spędzałyśmy razem czas i wspólnie poznawałyśmy tamtejszych ludzi.

Z EmillyBiblioteka w Dammam

Kilka razy zdarzało mi się zajrzeć do muzułmańskich świątyń, chociaż nie zwiedzałam ich jakoś bardzo. Moją uwagę zwróciło też muzeum Ithra, które moim zdaniem jest cudownym miejscem. Zwiedziłam m.in. pobliskie miasto Al Qatif w bardzo starym klimacie z lokalną i bardziej konserwatywną społecznością, ale również zupełnie inny kraj Bahrajn oddalony o około 50 km od Dammam – tam można było robić wiele więcej niż w innych lokalizacjach np. kąpać się w stroju na plaży i ubierać bardziej europejsko. Dozwolony był też alkohol i drinki – choć ogólnie w Arabii spożywanie takich trunków jest zakazane. W inny dzień udało mi się pojechać na pustynię, o czym bardzo marzyłam. Zawsze coś się działo, czas był wypełniony rozmowami i spotkaniami z poznanymi osobami na miejscu.

Często zdarzało się, że popołudniami czy wieczorami siedziało się w kawiarniach i piło kawę – oni ją uwielbiają. To było fajne, nikt nie chodził pijany i cię nie zaczepiał. Przez to czułam się też bezpiecznie. Czas leciał na rozmowach i tyle.

Z ludźmi w kawiarni

Co z kwestiami twojego ubioru? Panują tam nieco inne zasady niż w Polsce

Osoby żyjące na miejscu stosują się do zasad i tradycji, zakrywają większość części ciała. Ogólnie jeśli chodzi o turystów w Arabii Saudyjskiej nie ma już tak drastycznych restrykcji jak kiedyś. Nie musiałam zarywać włosów i dostosowywać się do ich stylu, jednak widziałam, że nie mogę ubierać się wyzywająco. Miałam ze sobą tylko długie spodnie i koszulki z rękawem. Zrezygnowałam z szortów i zakładałam luźne zwiewne rzeczy. Wbrew pozorom przy tamtejszych pogodach, gdzie temperatura w czerwcu przekraczała nawet 40 stopni, było to wygodne i praktyczne, inaczej szybko bym się spaliła.

By okazać szacunek tamtejszym ludziom, kupiłam sobie tzw. abaję i czasem ją zakładałam. Ostatecznie miałam ją na sobie głównie do zdjęć, bo nie mogłam wytrzymać z gorąca. Byłam pełna podziwu, jak kobiety z Arabii wytrzymują w upały. Problemem było też to, że wszystko mi spadało i nie mogłam tego na sobie utrzymać.

Polka w abai

Miałaś okazję w końcu spełnić swoje marzenie i porozmawiać z tamtejszymi kobietami?

Tak. Bardzo się obawiałam, jak one będą mnie odbierały. W końcu Europejka przyjechała na miejsce, ma zupełnie inne tradycje kulturowe, a np. ubiera się w ich strój. Bałam się, co będą myśleć, i że nie będą chciały ze mną rozmawiać. Było zupełnie inaczej. Gdy miałam na sobie abaję, cieszyły się, że szanuję ich tradycję, same zaś nie miały nic przeciwko mojemu stylowi, twierdziły, że każdy ma prawo wyboru.

Udało mi się porozmawiać z wieloma Arabkami, to był mój cel i tylko dlatego tam pojechałam. Zadawałam im mnóstwo pytań, najważniejsze dotyczyły kwestii ich życia, wyglądu i strojów. Zaczepiałam kobiety głównie na mieście, nawet gdy byłam sama. Były to zwykle szybkie, krótkie rozmowy. To było łatwe, bo one często też chodziły same.

Zawsze zaczynałam od pytania o to, dlaczego się zakrywają. Odpowiedzi były różne, niektóre mówiły, że przez religię i kulturę, i czują, że tak chcą. Inne wspominały, że to narzucone przez rodzinę. Większość twierdziła, że dzięki swoim strojom czuje się bardziej komfortowo. Cieszyły się, że mężczyźni na nie nie patrzą i nie są oceniane przez pryzmat wyglądu, bo gdy kogoś poznają, to ta osoba widzi głównie ich oczy, więc wygląd schodzi na drugi plan. Zdradzały też, że przed wyjściem nie muszą się stroić i stać przed lustrem bardzo długo, czy zastanawiać się nad tym, co na siebie założą.

W sklepie z arabskimi strojamiinstagram

Często pytałam też, czy nie zazdroszczą nam Europejkom, że my nie musimy się zakrywać. Odpowiadały, że to ich wybór i gdy one przyjadą do Europy, to też mogą ubierać się jak my, większość z tego jednak rezygnuje. Nie czułam, że zazdroszczą. A nasz sposób ubierania oceniały jako zupełni inny, ale mówiły, że go szanują. Czułam dużą otwartość na inność z ich strony.

Głównie rozmawiałam z kobietami młodszymi w wieku około 30 lat. Ze starszymi był problem, bo nie mówiły po angielsku. Wtedy potrzebowałam kogoś obok np. Omara, który by tłumaczył to, co mówię. Ale takie rozmowy też się zdarzały. Fajnie było, że jeden z naszych znajomych, gdy dowiedział, że się zależy mi na takich kobiecych rozmowach, postanowił zaprosić nas do kawiarni i zabrał swoją żonę, z którą dało się porozmawiać o wiele dłużej.

Co mnie zaskoczyło, większość kobiet bez problemu robiła sobie ze mną zdjęcia, ale chciały zakrywać twarz. Przed wyjazdem słyszałam, że to się nie uda i że za takie fotografie mogę zostać ukarana. Nic z tych rzeczy.

Co najbardziej podobało ci się w samym Ad-Dammam i w trakcie wyjazdu? Co najlepiej wspominasz?

Dla mnie pobyt w Dammam to było coś zupełnie nowego. Pamiętam, że wszędzie było tak sucho, budynki w arabskim stylu. Samo miasto mi się podobało, bo było znacząco inne niż nasze. Wszystko wydawało się wyjątkowe. To nie było zbyt zatłoczone miejsce, cieszyłam się, że trafiłam do takiego spokojnego, gdzie turystów było bardzo mało. Poznawałam lokalne proste życie.

Najlepiej wspominam wycieczkę na pustynię. Bardzo lubię naturę, a niestety przez tamtejszą pogodę ciężko było z nią wtedy obcować. Pojechałam tam z osobami, które bywają tam dość często, mają specjalne auto nadające się do jeżdżenia w takim miejscu. Oni pokazywali mi tam ciekawe formacje skalne, widoki, wjechaliśmy na jedną z gór, by podziwiać przestrzeń. Dojazd w niektóre rejony był bardzo skomplikowany i mieliśmy ogromne szczęście, że się udało. Cała trasa była bardzo czasochłonna. W trakcie pobytu tam spotkaliśmy wielbłądy, ale nie takie turystyczne, tylko takie, dla których pustynia była naturalnym środowiskiem i chodziły sobie swobodnie.

Architektura arabskaArabia SaudyjskainstagramNa pustyniZ wielbłądem na pustyni

Przed wyjazdem słyszałaś wiele stereotypów o Arabii i tamtejszych ludziach. Jaka okazała się rzeczywistość?

Najczęstsze stereotypy, jakie zdarzało mi się słyszeć o Arabii, to to, że jest bardzo niebezpiecznie, że mnie zamkną, zrobią mi coś, ludzie nie mają tam wolności, a kobiety nie mogą zupełnie nic. Akurat w tym miejscu to okazało się zupełną nieprawdą. Osobiście czułam się bardzo bezpiecznie, nikt do mnie nie podchodził, nie zaczepiał i nie nagabywał. Ponadto pytałam lokalnych dziewczyn, czy czują się bezpiecznie i każda odpowiedziała, że tak, i to nawet bardziej niż w krajach europejskich.

Tam możesz zostawić portfel, telefon na stole i nie zamykać domu czy samochodu. Nikt niczego nie zabierze i nawet nie dotknie. Myślę, że mają takie zasady też m.in. przez ich religijność.

Drugi stereotyp dotyczył oczywiście kobiet – tego, że nie można robić z nimi zdjęć, i że aby z nimi porozmawiać, trzeba mieć zgodę ich męża. To nieprawda. W miejscu, w którym byłam, panowała swoboda. Dało się pogadać praktycznie z każdą osobą i nikt nie narzekał na panujące warunki.

Nie miałaś na miejscu żadnej stresowej czy niepokojącej sytuacji?

Chwilowo przestraszona bywałam m.in. na pustyni. Tam często ktoś niespodziewanie przejeżdżał samochodem. Wtedy Omar uspokajał mnie, że to są tylko właściciele wielbłądów i nic się nie stanie. Wiele z tych osób zapraszało nas na kawę, więc musieliśmy odmawiać, na końcu jednak się zgodziliśmy. Dzięki temu, że byłam z lokalsami, mogłam bardziej rozumieć, co się dzieje i szybko rozwiewane były moje lęki czy niepokoje.

Poza tym czułam się bezpiecznie. Nie znalazłam się w żadnej groźnej sytuacji, nikt też nie próbował mnie wykorzystać, czy zrobić krzywdy. Tak naprawdę starałam się wtopić w ich życie i nie zwracać na siebie uwagi.

Będąc na miejscu, trzeba pamiętać, że oni mają zupełnie inny styl prowadzenia pojazdów. Nie panują żadne zasady, ale oni dobrze się w tym odnajdują i wiedzą, jak się poruszać. Dla kogoś może być to niepokojące. Wyprzedzają nie z tej strony, co trzeba, nie używają kierunkowskazów, zatrzymują się na autostradzie itp. ale w gruncie rzeczy nie odczuwałam tego jakoś bardzo, nie było to dla mnie stresujące.

Czasami zdarzało się, że Polki wyjeżdżały gdzieś same i takie wyjazdy kończyły się tragicznie. Nie miałaś takich obaw?

Nasze wyobrażenie o czymś często opiera się tylko na podstawie jakiegoś procenta, który rzeczywiście może mieć tragiczny finał i skutki, jednak to nie jest tak, że cały świat jest źle nastawiony przeciwko nam i wszyscy chcą nas skrzywdzić. Pomimo że większość ludzi jest super, to często wyobrażamy sobie, że jest wręcz odwrotnie. Często w mediach głośniej jest o różego typu tragediach, tak jak np. ostatniej na Kos, niż o takich wyjazdach jak mój. A to nie jest tak, że coś jest tylko czarne albo białe. Zawsze jest ten jeden procent, że coś niespodziewanego się wydarzy, ale nigdy nie możemy być tego pewni.

A co najbardziej cię zaskoczyło w Arabii Saudyjskiej?

Najbardziej zaskoczyła mnie tamtejsza gościnność. To, że zostałam tak dobrze odebrana i ugoszczona. Często nie musiałam się martwić o posiłki, bo nawet gdy chciałam płacić za siebie, to mi nie pozwalano. Tak samo było z transportem. Wszyscy byli nastawieni bardzo pozytywnie i chcieli opowiadać o sobie. Wiele osób chętnie pokazywało mi okolicę i pytało, co chciałabym zobaczyć. Saudyjczycy to najbardziej gościnny naród, jaki poznałam. Dosć dziwne i nietypowe było też dla mnie to, że tam weekend trwa od piątku do soboty, a niedziela jest pracująca. Czasem mają wolne już od czwartku. Nie mogłam się przyzwyczaić.

Z ludźmi w Arabii Saudyjskiej

Pobyt tam pozwolił ci też zapewne na niezwykłe doświadczenia kulinarne.

Przed wyjazdem nie miałam zbytnio pojęcia o ich kuchni – myślałam, że jest ostra. Ostatecznie bardzo mi smakowała. Miałam okazję spróbować mięsa wielbłąda oraz wielbłądziego mleka – to drugie jest bardzo rzadko spotykane, ponieważ trzeba akurat trafić na matkę, która jest w ciąży.

Z wielbłądzim mięsem było tak, że o jego zjedzieniu dowiedziałam się po fakcie. Zupełnie nie spodziewałam się, że to coś takiego, ale też nie czułam różnicy w smaku, myślałam, że to jakiś tradycyjny kurczak czy coś podobnego. Dopiero po zjedzeniu dowiedziałam się, co to było, gdy zapytano mnie, jak mi smakowało. Byłam zdziwiona, smakowało mi.

Z takich rzeczy, które najbardziej zapadły mi w pamięć i smakowały, to była tamtejsza arabska żółta kawa. Ma bardzo specyficzny smak, chyba jest z dodatkiem jakichś ziół.

Jedzenie w ArabiiJedzenie w Arabii

Pisałaś, że cały wyjazd kosztował cię mniej niż 1400 zł. To bardzo mało. Jak to możliwe?

Cały wyjazd kosztował mnie około 1390 zł. W tym była ośmiodniowa podróż i również spacer po Budapeszcie. Za bilety lotnicze zapłaciłam tylko 410 zł, więc udało mi się znaleźć prawdziwą okazję. Drugim ważnym wydatkiem była wiza – kosztowała 540 zł i wyrabiałam ją na lotnisku. Poza tym to były jakieś moje nieduże wydatki, ale odpadały opłaty za noclegi i transport. Na wyżywienie wydałam około 440 zł, bo też często mnie gdzieś zapraszano. Myślę, że gdybym miała decydować się na tradycyjną opcję z hotelem i Uberem, na pewno wydałabym więcej, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że w Arabii Saudyjskiej ceny nie są dla nas dość wysokie, myślę, że jest bardzo podobnie jak u nas. Ceny były bardziej porównywalne do złotówek niż euro.

Oni wszyscy mówili mi, że taka jest ich kultura, że jak ktoś przyjeżdza, to traktują go jako gościa. Twierdzili, że bardziej niegrzeczne jest odmówienie, niż pozwolenie na to, by dać się zaprosić na lunch czy kawę.

Czy uważasz, że styl podróży, który wybrałaś, jest dla każdego?

Ja na pewno jeszcze skorzystam z couchsurfingu. Do takiej opcji trzeba dużo chęci i otwartości na to, że chcesz poznać i doświadczyć lokalnego życia i poznać tych ludzi. Jeśli ktoś chciałby być bardzo odcięty i niezależny, i zależałoby mu wyłącznie na zwiedzaniu, to na pewno byłoby inaczej i jest to też droższe.

To jest specyficzna forma podróżnicza i zależy, kto, jaką preferuje. Arabia Saudyjska coraz mocniej stawia na taką turystkę i może wkrótce będzie większą destynacjąm może taką jak Dubaj – myślę, że tego by chcieli.

Planujesz wrócić do Arabii?

Z chęcią bym wróciła. Trochę mi szkoda, że nie widziałam za dużo natury, a tam są piękne tereny i chciałabym je jeszcze zobaczyć. Tak się złożyło, że byłam w czerwcu, a oni wtedy bardziej siedzą w domach, bo jest za gorąco. Wróciłabym w lepszej dla nich porze. Chciałabym też zobaczyć zachód, bo byłam we wschodniej części. Nie widziałam stolicy i jeszcze sporo Arabii mogłabym odkryć.

Często jeździsz sama?

Tak wyłącznie sama byłam w tym roku w Gruzji, ale to były 4 dni i zwiedzałam okolice. Wcześniej byłam w Stanach Zjednoczonych. Też jechałam tam zupełnie bez nikogo, aczkolwiek to było coś innego, bo korzystałam ze specjalnych programów wymian, więc byłam w czyimś domu i pod opieką.

Myślę, że przez takie doświadczenia jestem też dzisiaj bardzo otwarta na mniej konwencjonalne rodzaje podróżowania. Nie boję się kontaktów z ludzi, rozmawiać w ich języku i mam ogromne zainteresowanie życiem innych.

Jakie są twoje plany podróżnicze na najbliższą przyszłość, czym zajmujesz się, gdy nie jesteś w drodze?

Za niecałe dwa tygodnie lecę do Panamy, będę tam trochę dłużej i przez jakiś czas ma mi towarzyszyć kuzynka, a później mam być też sama. Poza tym na co dzień studiuję i właśnie skończyłam piąty rok medycyny. Nauka zajmuje bardzo dużo czasu, a podróże są dla mnie taką odskocznią od tego wszystkiego. Jeżdżę w wolnym czasie i gdy tylko mogę, zawsze to lubiłam. Marzy mi się zwiedzanie wielu miejsc np. Peru i Ameryki Południowej – to częściowo spełni się w tym roku. Bardzo jestem ciekawa Australii, Nowej Zelandii, dużo jest takich kierunków. Staram się często kierować swoją uwagę na kraje, które są trochę mniej popularne np. Uzbekistan. Niewiele wiemy o tych miejscach, a są bardzo ciekawe. W moich planach jest tego mnóstwo i mam nadzieję, że będę miała okazję to zrealizować.

Czytaj też:
Podróżując, odtwarza kadry z programu Makłowicza. „Jest to tak naprawdę wypadek przy pracy”
Czytaj też:
Turyści boją się jechać do europejskiego kraju na wakacje. „Nigdy nie byłam tak przerażona”

Źródło: Wprost.pl