Krioterapia w morzu, parawaning na plaży i skwar, który zelżał. Dla Czechów i Niemców to brzmi jak urlop idealny

Krioterapia w morzu, parawaning na plaży i skwar, który zelżał. Dla Czechów i Niemców to brzmi jak urlop idealny

Dodano: 
Plaża w Świnoujściu
Plaża w Świnoujściu Źródło: WPROST.pl / Katarzyna Świerczyńska
Polski Bałtyk? Najpiękniejsze plaże z drobnym piaskiem, nowoczesne kurorty, znakomita obsługa, dobre jedzenie, dużo atrakcji, świetne ścieżki rowerowe, niskie ceny. To nie ulotka z folderu reklamowego, ale prawdziwe opinie Niemców i Czechów o naszym wybrzeżu. W obliczu rekordowych upałów i katastrofalnych pożarów na południu i zachodzie Europy, nadbałtycka kapryśna i nieprzewidywalna pogoda staje się również atutem. A paragony grozy? Są tacy, którzy uważają, że to nadmorskie legendy.

„Na termometrach 15 stopni, cały dzień pada, ale nam to nie przeszkadza – mamy całą plażę dla siebie”– chwali się w mediach społecznościowych Czeszka Jana wypoczywająca z rodziną w Rusinowie na Pomorzu Zachodnim. Na zdjęciu ona w pelerynie przeciwdeszczowej i uśmiechnięte dzieci zakopane w piasku po same głowy. Nie jest jedyna.

– Dokładnie 590 lat temu husyci po raz pierwszy dotarli nad Bałtyk. No i w tym roku chyba cała reszta naszego kraju – śmieje się Pavel Trojan, dyrektor Zagranicznego Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej w Pradze i autor czeskich przewodników po Polsce. Jego przewodnik po Pomorzu na początku lipca został całkowicie wyprzedany, a na poświęconych turystyce czeskich grupach w mediach społecznościowych trwa istne polskie szaleństwo. „Chorwacja przestała być latem czeskim krajem” – piszą Czesi, którzy w te wakacje masowo ruszyli nad Bałtyk. Od razu jednak zaznaczają, żeby nie nazywać Bałtyku polską Chorwacją. „Traktujcie Bałtyk jak Bałtyk, a nie jak Chorwację” – radzą, bo paradoksalnie chłodne morze i zmienna pogoda okazują się być dziś zaletami.

– Klimat się zmienia, co przecież widzimy wszyscy. Ta, powiedziałbym, rześkość Bałtyku to coś, co zaczyna być naprawdę doceniane – mówi Piotr Piwowarczyk, prezes Świnoujskiej Organizacji Turystycznej (ŚOT).

Czesi tulą pluszowe gęsi, Niemcy liczą pieniądze

Podczas gdy świat ogląda tragiczne zdjęcia z czerwonych od łun ognia plaż na południu i zachodzie Europy, uśmiechnięci Czesi wrzucają do sieci fotografie z nadbałtyckich plaż i kurortów. Obowiązkowo z pluszową gęsią, która jest pamiątkarskim hitem tego lata. Chodzą do muzeów, papugarni, oceanariów, zwiedzają latarnie, jedzą smażone ryby, spacerują brzegiem morza. – Jadę przez miasto i każdego dnia mijam, nie jeden, ale naprawdę wiele aut na czeskich numerach rejestracyjnych – opowiada Grzegorz Jóźwiak, burmistrz Dziwnowa.

– Wie pani, jaka jest przewaga Polski nad Chorwacją? Kiedy byłem na wyspie Krk i przez cztery dni padał deszcz, ja nie miałem co robić. A atrakcje, jakie dostaje turysta w Polsce, pozwalają zaplanować wolny czas praktycznie 24 godziny na dobę – mówi Pavel Trojan.

Wielu mogłoby powiedzieć – i tak uważa wielu Polaków – że z naszą nieprzewidywalną pogodą jesteśmy na straconej pozycji. – To nie jest prawda – podkreśla Roman Kucierski, dyrektor zarządzający hotelu Hamilton w Świnoujściu i jednocześnie hotelarski ekspert Północnej Izby Gospodarczej. – My od dawna wiemy, że musimy nadrabiać innymi atrakcjami i od lat w nie inwestujemy. Turysta z Niemiec, czy coraz bardziej widoczny turysta z Czech to naprawdę docenia. Proszę zwrócić uwagę, że w ostatnich latach powstało nad polskim morzem wiele hotelowych resortów. Miejsc, które zapewniają rozrywkę dla całych rodzin w taki sposób, że w deszczowy dzień, nawet nie trzeba wychodzić z hotelu, aby się świetnie bawić – mówi Kucierski.

Czytaj też:
Tydzień urlopu na Rodos za darmo. Zaskakująca oferta od premiera Grecji

Polskie wybrzeże od lat jest jednym z ulubionych celów podróży niemieckich turystów, a w takich miejscowościach jak Świnoujście czy Kołobrzeg często szybciej można usłyszeć język niemiecki niż polski. Część hoteli wprost chwali się, że nawet 80-90 proc. ich klientów to zachodni sąsiedzi.

– Jest taniej niż w Niemczech i nie nudzimy się tu, nawet jak nie ma pogody na plażowanie – mówi Aline z Magdeburga, która już po raz drugi przyjechała z synami do Świnoujścia. Kiedy ją spotykamy, planuje wycieczkę do pobliskich Międzyzdrojów. – Chcemy zobaczyć oceanarium – dodaje.

Według podawanych przez niemieckie media danych opracowanych przez stowarzyszenie badawcze zajmujące się podróżami (FUR – Forschungsgemeinschaft Urlaub und Reisen) tylko w ubiegłym roku 2,7 miliona Niemców spędziło wakacje w Polsce. Konrad Guldon z biura Polskiej Organizacji Turystycznej w Berlinie uważa, że ten rok może przynieść znaczące wzrosty, jeśli chodzi o niemieckich turystów nad polskim morzem. Dla Niemców jednym z kluczowych argumentów jest ekonomia. Z danych Federalnego Urzędu Statystycznego w Niemczech opublikowanego wiosną wynika, że jeśli chodzi o koszty urlopu, czyli usługi hotelowe i restauracyjne, w Polsce ceny są średnio o 18 proc. niższe niż w Niemczech – zwraca uwagę Guldon. Warto tu dodać, że podobnie jest z Chorwacją czy Hiszpanią.

Grecja jest dla Niemców jeszcze tańsza, ale zdaniem ekspertów ostatnie pożary i susze mogą skutecznie zniechęcić turystów od tego kierunku na korzyść między innymi polskiego Bałtyku.

Ale nie tylko o pieniądze chodzi. – Niemcy bardzo doceniają jakość obsługi, a tę mamy naprawdę na wysokim poziomie. Poza tym nadbałtyckie miejscowości przeszły w ostatnich latach dzięki inwestycjom ogromną metamorfozę. To piękne promenady, parki, dobre hotele z ofertą SPA. To też dobre drogi i otwarty niedawno tunel w Świnoujściu. Dziś berlińczyk jedzie do Kołobrzegu czy Świnoujścia tylko trzy godziny – mówi Konrad Guldon.

Na różnicę, jaka dzieli poziom infrastruktury w niemieckich i polskich miejscowościach nad Bałtykiem uwagę zwracał niedawno dziennik Ostsee Zeitung podkreślając, że Niemcy mogą uczyć się od Polski, jak szybko i dobrze inwestować w infrastrukturę turystyczną.

– Daliśmy się Polsce wyprzedzić – przyznał cytowany przez Ostsee Zeitung Tobias Woitendorf odpowiedzialny za turystykę w Meklemburgii Pomorzu Przednim.

Szczególnie widać to na polsko-niemieckiej wyspie Uznam, bo wielu uważa, że w niemieckich uzdrowiskach czas zatrzymał się latach 90. ubiegłego wieku.

Hanna Mojsiuk, prezeska Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie opowiada, że turyści z Niemiec jako atut pokazują także tak krytykowane przez Polaków parawany, a raczej sam fakt, że można je swobodnie na polskich plażach postawić.

Czytaj też:
Wróciła z urlopu w Chorwacji. W domu odkryła pasażera na gapę

– Jeden z moich współpracowników opowiadał mi historię o jego gościach z Niemiec, którzy chwalili plaże w Świnoujściu – mówili, że to najszerszy pas plaży jaki widzieli, bo w innych kurortach plaże są sprzedawane hotelom, a następnie wciska się na nie leżaki i dzierżawi turystom. U nas mamy piękną, szeroką, czystą, piaszczystą plażę – mówi Hanna Mojsiuk.

Hotelarze zwracają uwagę na nieco inne profile turysty z Czech i turysty z Niemiec. Ten drugi to turysta zdecydowanie starszy, nawet 70 plus. Najchętniej jeździ do uzdrowisk i urlop traktuje też jako okazję do podreperowania swojego zdrowia. Czesi to klient młodszy, jeżdżący na rodzinne wakacje z dziećmi. I jako ciekawostkę można dodać – chętnie podróżujący z psem. Na czeskich forach ten wątek w kontekście Polski jest bardzo widoczny.

– Większość Czechów ma psy i w Polsce ze swoimi zwierzętami czują się mile widziani i życzliwie przyjmowani – potwierdza Pavel Trojan.

Te trendy już dostrzegły niektóre samorządy. – Wiosną promowaliśmy Kołobrzeg w czeskich mediach i stronach internetowych – mówi Michał Kujaczyński z kołobrzeskiego magistratu. Sponsorowane przez miasto teksty, które mogli przeczytać Czesi, pokazują Kołobrzeg jako idealne miejsce na romantyczny wypad we dwoje, weekend z przyjaciółmi czy wakacje z rodziną. Podkreślają historię miasta i to, że jest tu co zwiedzać, nazywają Kołobrzeg „metropolią SPA”, miastem kultury, zwracają uwagę na przyrodę i zjawiskowe zachody słońca. Kujaczyński przyznaje, że miasto już też zleciło specjalne badanie profilu czeskiego turysty odwiedzającego polskie morze i szykuje kolejną akcje promocyjną przed następnymi wakacjami.

Czytaj też:
Cała Polska jedzie „NA” Chorwację, a co Chorwaci myślą o Polakach? „Pojawiają się żarty”

Prawdopodobnie jako pierwsze ten potencjał dostrzegło Muzeum Obrony Wybrzeża – Fort Gerharda w Świnoujściu, które jeszcze przed pandemią obok przewodników polskich, angielskich i niemieckich wydrukowało ulotki w języku czeskim. – Czesi to naprawdę doceniają. To jest dla nas bardzo dobry, chcący zwiedzać, świadomy i interesujący się historią turysta – mówi Piotr Piwowarczyk z ŚOT.

To czeski turysta jest też bohaterem anegdotycznej sytuacji z początku wakacji związanej ze świnoujskim muzeum i strefą bezpieczeństwa wokół Terminala LNG. Z powodu zamkniętej strefy do wspomnianego Fortu Gerharda, ale też Latarni Morskiej w Świnoujściu można obecnie dostać się jedynie drogą wodną korzystając z rejsów wycieczkowymi stateczkami. Mimo ochrony strażników granicznych, policji i wojska, któregoś dnia, jak gdyby nigdy nic, drogą lądową, rowerem do muzeum dojechał czeski rowerzysta. – Zapytaliśmy go: ale jak? On zdziwiony rozłożył ręce i po czesku odpowiedział: nie wiem, jestem z Czech – opowiada Piwowarczyk.

Północna Izba Gospodarcza szacuje wzrost turystów z Czech w tym sezonie nawet o kilkadziesiąt procent w porównaniu do lat ubiegłych. – Jest ich najwięcej od wielu lat, sprzyja temu autostrada oraz dla nich niższe ceny w porównaniu np. do Chorwacji. Pokazuje to, że inwestycje infrastrukturalne przynoszą efekty – uważa Hanna Mojsiuk. Z danych GUS wynika, że najliczniejszą grupę zagranicznych turystów korzystających z bazy noclegowej w całej Polsce w ubiegłym roku stanowili Niemcy. Czesi znaleźli się na czwartym miejscu zestawienia (po Ukraińcach i gościach Wielkiej Brytanii oraz USA).

Czytaj też:
Wakacje na Cyprze zamieniły się w horror. Turystę zabił łyk wody

Zadyszka turystycznej branży i straszni wagnerowcy

Czy turyści zza granicy rzeczywiście widzą Polskę tylko w różowych barwach? Niekoniecznie. Niemałe zamieszanie zrobił opublikowany niedawno przez niemiecki tabloid „Bild” tekst, sugerujący, że Niemcy mogą zacząć postrzegać Polskę jako kraj niebezpieczny z powodu doniesień o wagnerowcach stojących przy białoruskiej granicy z Polską. W materiale wypowiada się m.in. Adam Hok, zarządzający popularnym wśród Niemców hotelem Shuum w Kołobrzegu i członek Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, który według „Bilda” sugeruje, że niemieccy urlopowicze mogą w tym sezonie trzymać się z daleka od polskiego uzdrowiska właśnie z powodu zagrożenia ze strony najemników Wagnera.

Bild cytuje także wypowiedź Hoka mówiącą o 38-procentowym spadku turystów zagranicznych korzystających z noclegów w Kołobrzegu. – „Bild” nie pytał mnie o wagnerowców, to manipulacja, to nie są moje słowa – zarzuca niemieckiemu dziennikowi Hok. – Rzeczywiście podałem dane GUS dotyczące noclegów w Kołobrzegu, ale jest to porównanie roku 2022 z rokiem 2019, czyli przed pandemią, co nie zostało doprecyzowane. Bo gdyby porównać rok 2021 i 2022 to mówimy o znaczącym wzroście zarówno polskich jak i zagranicznych turystów, którzy skorzystali z noclegów w naszym mieście – mówi Hok.

Konrad Guldon w niemieckich mediach przekonuje, że Polska jest i pozostanie bezpiecznym miejscem wypoczynku. – Dla Niemców kluczowe jest to bezpieczeństwo lokalne. Nie czytamy o rabunkach czy gwałtach w nadbałtyckich miejscowościach i w tym sensie Polska jest dla niemieckiego turysty krajem bezpiecznym. W nadbałtyckich miejscowościach nie musi się bać wychodzić wieczorem na spacer i to jest bardzo ważne – podkreśla Konrad Guldon.

Czytaj też:
Chaos na pokładzie Wizz Aira. Pilotowi wystawały nogi z silnika

Faktem jednak jest, że patrząc ogólnie, to lato dla branży turystycznej nad Bałtykiem łaskawe nie jest. Piotr Piwowarczyk z ŚOT nie chce używać katastroficznych określeń, ale uważa, że ten sezon nie będzie należał do najbardziej udanych. – Powiedziałbym, że złapaliśmy lekką zadyszkę – precyzuje. On i inne osoby zajmujące się turystyką jako powód podają głównie to, że po raz pierwszy Polacy mocno odczuli inflację w swoich portfelach. – Bardzo to widać w gastronomii, bo Polacy przy rezerwacji coraz częściej pytają o dostęp do kuchni. Zamiast jeść na mieście, robią zakupy w dyskontach i sami gotują – mówi.

Nic tak jednak nie irytuje przedsiębiorców jak kolejne doniesienia o „paragonach grozy”.

– Ja bym się nie zdziwił, gdyby te akcje straszące cenami nad Bałtykiem były częściowo inspirowane przez organizacje turystyczne z południa Europy czy przez biura podróży specjalizujące się w takich kierunkach jak np. Chorwacja – dodaje Piotr Piwowarczyk.

Eksperci podkreślają, że sytuacja turystyki na polskim wybrzeżu (ale nie tylko) w roku 2023 jest wyzwaniem. – Składa się na to wiele czynników – zaczynając od rosnącej inflacji i oszczędnościach Polaków na wypoczynku, przez nieprzewidywalną pogodę, która w ostatnich dwóch tygodniach skutecznie „wygoniła” z kurortów turystów. Północna Izba Gospodarcza czuje się w obowiązku, by o polskiej turystyce mówić dobrze, abstrahując od powyższych czynników. Niestety zły PR w ostatnich miesiącach bardzo szkodzi temu sektorowi gospodarki. Odnosimy wrażenie, że retoryka „paragonów grozy” dominuje nad dostrzeganiem zalet naszego pasa nadmorskiego, a te ewidentnie powinny być doceniane. Tym bardziej, że w tym roku ani hotelarze ani gastronomicy nie podnieśli radykalnie cen. Ubolewamy, że kilka niechlubnych przypadków spowodowało, że w świat poszła fama, że nad Bałtykiem są astronomiczne ceny. Nie jest to prawdą – zauważa Hanna Mojsiuk.

Czytaj też:
Ceny noclegów w Sopocie szybują. Tuż przed festiwalem nawet 55 tys. zł za dwie noce

W wielu dużych hotelach procentowa proporcja gości z zagranicy w stosunku do tych z Polski wynosi 70 do 30. – Oznacza to, że zalety polskiej turystyki są coraz mocniej doceniane przez turystów z zagranicy, a nie turystów z Polski. Nasz apel, by mocniej doceniać polską turystykę nie ma na celu usprawiedliwiania przedsiębiorców, którzy mają ceny powyżej średniej. Nasz apel to prośba do szeroko rozumianej opinii publicznej, by nie skupiać się na incydentach w ocenie całego sektora gospodarki – dodaje Mojsiuk.

Adam Hok z Kołobrzegu apeluje jednocześnie, aby porównywać ceny w podobnych obiektach. – Bo jeśli ktoś weźmie ceny z mojego butikowego hotelu, gdzie mam 97 pokoi w wysokim standardzie i porówna je z molochem na 600 pokoi w Turcji, to łatwo udowodnić, że polskie morze jest drogie – uważa.

Piotr Piwowarczyk ma nadzieję, że niełatwy sezon sprawi, że polska branża turystyczna, ale przede wszystkim samorządy większy nacisk postawią na promocję wybrzeża. Nie tylko wśród Czechów czy Niemców, ale przede wszystkim wśród Polaków.

Czytaj też:
Polacy kochają to miejsce. Teraz atakowane jest przez szarańczę
Czytaj też:
Czy Polacy jeżdżą jeszcze na wakacje samochodem?

Cały artykuł dostępny jest w 32/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl