Polski podróżnik Mariusz Majewski podróżujący przez Kongo został zatrzymany i stanął przed trybunałem wojskowym. Usłyszał cztery zarzuty dotyczące sabotażu i niszczenia instalacji Sił Zbrojnych Demokratycznej Republiki Konga. 52-latkowi groziła kara śmierci. Polak został skazany, ale szczegóły początkowo nie były znane, bo nie miał tłumacza ani adwokata – opisuje sprawę Interia.
Polski podróżnik skazany na dożywocie za sabotaż
Wiceszef MSZ przyznał, że Majewski został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. – Od początku tę sprawę monitorujemy. Sytuacja w DR Konga jest bardzo trudna, zaledwie kilka dni temu doszło do próby zamachu stanu, aktywnie działa tam Grupa Wagnera. Musimy mieć świadomość, z jakim krajem mamy do czynienia – tłumaczył Andrzej Szejna. Dodał, że zarzuty wobec 52-latka „są bezzasadne”. Wiceminister podkreślił, że przez zmianę rządu poprzednie ustalenia przepadły.
Do sprawy odniósł się podczas konferencji prasowej rzecznik polskiej dyplomacji. – Pan Mariusz Majewski nie jest szpiegiem, jest człowiekiem, który należy do klubu podróżników, realizuje swoje pasje – skomentował Paweł Wroński. Podkreślił, że Polak znalazł się w Kongu „w wyniku zbiegu okoliczności”, a jego zachowanie wynikało z „nieznajomości lokalnych obyczajów”.
Rzecznik MSZ apeluje do podróżników. Wspomniał o niestabilnych miejscach
Rzecznik MSZ podkreślił, że liczy na zmianę wyroku w kolejnej instancji i zapowiedział, że sprawą zajmie się Andrzej Duda. – Sytuacja z polskim obywatelem w DRK nie jest odosobnionym przypadkiem – wzywam wszystkich, aby przemyśleli miejsca swoich podróży. Nie wszędzie są polskie placówki. Miejsca, które są niestabilnie politycznie nie są dogodne dla podróżujących – podsumował Wroński.
Czytaj też:
Żaden Polak wcześniej tego nie zrobił. Mateusz Waligóra dotarł na Dach Świata, startując z poziomu morzaCzytaj też:
Polka mieszka w brazylijskiej faweli. „Zdarzają się strzelanki, ale rzadko. Może raz, dwa razy w roku”