Góra Fudżi to czynny stratowulkan i najwyższy szczyt Japonii. Leży na wyspie Honsiu, na południowy zachód od Tokio. W 2013 roku wpisano ją na listę UNESCO jako obiekt dziedzictwa kulturowego – święte miejsce oraz źródło artystycznej inspiracji.
Nic więc dziwnego, że ten wyjątkowy symbol chcą zobaczyć turyści przybywający z całego świata. Teraz jednak będą musieli za to doświadczenie zapłacić. Powód? Wprowadzono specjalne regulacje.
Opłata za wejście na górę Fudżi. Ile to kosztuje?
Od 1 lipca każdy chcący wspiąć się na Fudżi musi uiścić opłatę w wysokości dwóch tysięcy jenów (około 50 złotych). Maksymalnie dziennie na szlak wpuszczanych jest cztery tysiące osób.
– Dzięki promowaniu kompleksowych środków bezpieczeństwa podczas wspinaczki możemy zapewnić, że góra Fudżi będzie mogła być wyjątkowym miejscem również dla przyszłych pokoleń – powiedział Koutaro Nagasaki, gubernator prefektury Yamanashi, ogłaszając tę decyzję na początku roku.
Zbyt wiele osób, zaśmiecony szlak i nieodpowiednio ubrani turyści próbujący wejść na górę w sandałach – to tylko niektóre z problemów pojawiających się w kontekście wspinaczki na Fudżi. Władze prefektury postanowiły położyć im kres.
Nowe regulacje zakładają również „przewodników” czuwających nad zasadami poprawnego i bezpiecznego zdobywania szczytu. Będą informować turystów, kiedy naruszą „etykietę” wspinaczki – rozpalą ogień czy będą źle ubrani.
Według danych z prefektury w 2019 roku Fudżi próbowało zdobyć pięć milionów osób. Dla porównania, w 2012 roku były to trzy miliony.
Nie tylko Japonia
Nadmiernie zatłoczone ośrodki turystyczne to problem nie tylko Japonii. Zmagają się z nim również różne miejsca w Europie. Niektóre wykazują się coraz śmielszymi pomysłami na walkę z tym zjawiskiem. Wenecja na przykład wprowadziła opłaty dla jednodniowych turystów.
Czytaj też:
Podróż luksusowym jachtem, który jest Uberem? W aplikacji już 6 europejskich miastCzytaj też:
Zasłonili turystom najpiękniejszy widok. Służby postawiły czarne ekrany