Michał, Twoja wyprawa na Everest rusza już 10 kwietnia 2025 roku. Jakie są Twoje odczucia przed tym wyzwaniem?
To mieszanka, ekscytacji, pokory i skoncentrowania przed tym, co mnie czeka. Everest to szczyt, który przyciąga alpinistów z całego świata, ale jest również jednym z najbardziej wymagających pod względem wytrzymałości. Padł oczywiście ofiarą swojej popularności i dziś ponad 500 osób rocznie próbuje go zdobyć. To dużo, jeśli mamy wąskie okno pogodowe, lecz mało w porównaniu do Kilimandżaro, gdzie szczyt próbuje rocznie zdobyć 35 tys. osób. Przygotowania do takiej wyprawy liczone mogą być w sumie w latach. To całe poprzednie doświadczenie i kumulacja treningów z ostatnich miesięcy. Czuję się gotowy, choć wiem, że góry potrafią być nieprzewidywalne.
Kiedy w 2016 roku powiedziałeś oficjalnie, że ruszasz po Koronę Ziemi (przyp. wyzwanie polegające na zdobyciu najwyższych szczytów poszczególnych kontynentów) wyobrażałeś sobie, że dotrzesz do tego momentu?
Myślę, że wtedy chciałem w to wierzyć. Dziś z perspektywy czasu wiem, jak zuchwałe to było. Zdobycie 9 najwyższych szczytów, bo mówimy o wersji rozszerzonej Korony Ziemi, to jednak nie lada wyzwanie. Na każdym etapie może wydarzyć się wszystko. Motywacja, aby przez 8 lat realizować jedno wyzwanie jest piekielnie ważna. Dziś jestem bliżej niż kiedykolwiek. Zdobyłem siedem szczytów, na ósmym byłem dwukrotnie bez sukcesu (Denali na Alasce), teraz czas na Everest.
Opowiedz więcej o Twojej współpracy z Fundacją Happy Kids?
Fundacja zajmuje się 20-stoma rodzinnymi domami dziecka. To fantastyczni ludzi i niezwykli podopieczni. Od czasu, kiedy połączyliśmy siły zorganizowaliśmy kilka obozów wspinaczkowych finansowanych przez sponsorów, zorganizowaliśmy liczne zbiórki, wielokrotnie udało się przekierować uwagę dużych firm na działalność Fundacji i uzyskanie ważnego dla nich wsparcia rzeczowego. Oprócz tego odwiedzam Fundację i podopiecznych, snujemy wspólne opowieści o wyjazdach, podróżach. Nigdy nie przypuszczałbym że tak potoczy się moja historia, że stworzę taki górsko-charytatywny projekt. To stało się bardzo ważną częścią mojego życia.
Czy będziecie robili coś wspólnie przy okazji wyprawy na Everest?
Zdecydowanie. Uruchamiamy przed wyprawą zbiórkę, która będzie aktywna przez całą ekspedycję. Celem jest pomoc i wsparcie programu usamodzielnień Fundacji, czyli wsparcia młodzieży (15+) w działaniach dotyczących wchodzenia w dorosłość. Koszt takiego programu dla jednej osoby to około 15.000 PLN rocznie, więc będziemy starali się zebrać możliwie jak największą wielokrotność tej kwoty.
Masz swoje ulubione wspomnienia z poprzednich wypraw?
Jednym z moich ulubionych wspomnień jest zdobycie Masywu Vinsona na Anraktydzie. Był to dla mnie przełomowy moment, pełen emocji i dumy. Nigdy nie zapomnę widoku, który się wtedy przede mną rozciągał. To był niezwykły test silnej woli i motywacji, gdyż Covid sprawił, że nie mogłem ruszyć w wyznaczonym terminie na wyprawę na Antarktydę i musiałem odroczyć całość o rok.
Jak wyglądają Twoje przygotowania do tej ekspedycji?
Przygotowania do wyprawy na Everest są bardzo intensywne i wszechstronne. Składają się na nie zarówno trening fizyczny, jak i mentalny. Bardzo dużo czasu spędzam na treningu, poprawiając swoją wytrzymałość i siłę. Równie ważne są treningi w hipoksji czyli warunkach o obniżonej zawartości tlenu. Myślę, że ostatnie osiem lat wyprawy w góry wysokie i wielu przygód, niekoniecznie najprzyjemniejszych, przygotowały mnie na to, czego mogę doświadczyć w drodze na Dach Świata.
A co ze sprzętem, jakie wyposażenie zabierasz ze sobą na tę wyprawę?
Sprzęt, który zabieram na Everest, to przede wszystkim najnowszej generacji odzież i sprzęt wspinaczkowy. Odzież musi być bardzo ciepła, ale jednocześnie lekka i oddychająca. Używam specjalnych butów wysokogórskich, które zapewniają izolację termiczną na najwyższym poziomie. urządzenia do komunikacji i nawigacji GPS. Wyprawa trwa około 60 dni, więc zaplanowanie sprzętu i odzieży na tak długi czas jest bardzo ważne dla powodzenia całego przedsięwzięcia.
Co motywuje Cię do podjęcia tego wyzwania?
Moja motywacja do wspinaczki na Everest jest wieloaspektowa. Przede wszystkim jest to marzenie, które zrodziło się wraz z projektem „7 Happy Summits”, czyli Korona Ziemi z Fundacją Happy Kids. Everest jest oczywiście najwyższą górą na ziemi, ale dla mnie jest również ósmą z dziewięciu szczytów w tym projekcie.
Jak radzisz sobie z trudnościami psychicznymi podczas długich wypraw?
Trudności psychiczne są nieodłącznym elementem wypraw wysokogórskich. Wątpliwości, tęsknota, kłębiące się, niczym Dementorzy, czarne myśli. Z tym wszystkim trzeba sobie poradzić na takiej wyprawie. Kluczowe jest utrzymanie pozytywnego nastawienia i koncentracji na celu. Medytacja i techniki oddechowe pomagają mi zachować spokój i równowagę.
Kto wspiera Cię w tej wyprawie?
Mam ogromne szczęście, że mam wokół siebie wiele osób, które mnie wspierają. Przede wszystkim moja rodzina, moja cudowna żona i przyjaciele, którzy wierzą we mnie i dodają mi otuchy. Ponadto, współpracuję z fantastycznymi sponsorami, którzy dostarczają mi niezbędnego sprzętu i wsparcia finansowego. Bez ich pomocy, ta wyprawa nie byłaby możliwa. Jestem też pod opieką niezwykle utalentowanych trenerów i lekarzy, którzy dbają aby moje ciało osiągnęło „200% mocy” do czasu wyprawy na Everest.
Jakie masz plany po powrocie z Everestu?
Po powrocie z Everestu chciałbym przede wszystkim jak najwięcej czasu spędzić z rodziną. 60 dni rozłąki już teraz brzmi ciężko. Zapewne będę chciał podzielić się moimi doświadczeniami i inspiracjami z innymi. Na pewno odwiedzę podopiecznych Fundacji Happy Kids.
Co dalej? Co gdy zdobędziesz już Dach Świata?
Obecnie jestem wyłącznie skoncentrowany na tej wyprawie. Znam statystyki i wiem, że to bardzo trudne zadanie. Nie chcę się rozpraszać myśleniem o przyszłości. Z pewnością, w przypadku sukcesu, chciałbym w 2026 roku zamknąć zdobywanie Korony Ziemi wejściem na Denali. Będzie to moja trzecia próba na tym szczycie.
Na koniec jaką radę dałbyś sobie samemu z czasów, gdy zaczynałeś przygodę z alpinizmem?
Poradziłbym sobie, aby zawsze wierzyć w swoje możliwości i nie bać się wyzwań. Ważne jest również, aby doceniać każdy krok na drodze do celu i cieszyć się samą podróżą, a nie tylko osiągnięciem szczytu.
![Michał Leksiński – Góra Kościuszki](https://img.wprost.pl/_thumb/7c/34/bf4bef84ff0d3a6abe545bc5989f.jpeg)