Wulkan Toba to jeden z superwulkanów, którego erupcja może zagrozić istnieniu życia na ziemi. Położony na Sumatrze, wyspie w Azji Południowo-Wschodniej w Archipelagu Malajskim, zamieszkanej przez 45 milionów ludzi, stanowi tykającą bombę zegarową. Poprzedni wybuch, do którego doszło 75 tysięcy lat temu, doprowadził do ochłodzenia klimatu i wyginięcia wielu gatunków. Jak szacują badacze, globalne ochłodzenie mogło trwać niemal tysiąc lat, a średnia globalna temperatura na powierzchni spadła o 3–5 °C.
Czym jest superwulkan Toba?
Superwulkan Toba, położony w Indonezji, wybuchł 75 tysięcy lat temu. Erupcja doprowadziła do powstania kaldery o wymiarach około 100×30 km. Dziś w tym miejscu jest jezioro i wyspa, na której mieszka sto tysięcy ludzi. Co więcej, region jest popularny wśród turystów, a nad jeziorem Toba znajdują się słynne kurorty.
Wiele wskazuje na to, że miejsce to nie jest już bezpieczne. W ostatnich czasach naukowcy odnotowali wzrost temperatury wody w jeziorze, co może oznaczać, że wulkan ponownie wybudza się ze snu. W 2016 roku i w 2018 roku rybacy znaleźli na powierzchni wody miliony śniętych ryb. Po pobraniu próbek okazało się, że przyczyną zjawiska było znaczne ocieplenie temperatury wody przy dnie jeziora. Może to oznaczać, że komora magmowa jest już wypełniona, a erupcja nieunikniona.
Poprzednia erupcja niemal unicestwiła ludzkość
Wybuch sprzed 75 tysięcy lat otrzymał 8 punktów w 8-stopniowej skali eksplozywności. Erupcja była potężna, do atmosfery dostały się miliardy ton popiołów, które później osiadły w całej Azji Południowej, a także w Oceanie Indyjskim czy Morzu Arabskim. Według szacunków naukowców, wybuch spowodował „wulkaniczną zimę”, a także globalne ochłodzenie klimatu na niemal tysiąc lat.
Niektórzy badacze szacują, że erupcja wywołała przejściowe zlodowacenie, ale środowisko naukowe nie jest w pełni przekonane do tej kwestii. Wiadomo jedynie, że na skutek wybuchu zginęło wiele gatunków zwierząt, a ludzkość znalazła się o krok od unicestwienia. Jak wynika z danych naukowych, między 100 a 50 tysięcy lat temu liczba ludności na Ziemi gwałtownie spadła do około 3-10 tysięcy. Jest to tzw. „wąskie gardło” w historii ewolucji, które może być konsekwencją erupcji wulkanu Toba.
Gazy i popioły wyrzucone do atmosfery zasłoniły światło słoneczne i spowodowały ogromną dziurę ozonową. Zwierzęta i ludzie zaczęli chorować, a po tym, jak popioły opadły na ziemię, utracili również dostęp do pożywienia. Zgodnie z tymi teoriami, przeżyć mieli ludzie, którzy mieszkali w Afryce. Stamtąd miały rozpocząć się migracje do innych regionów świata.
Grozi nam powtórna katastrofa?
Naukowcy są zgodni, że erupcja jest nieukniona. Komora w kalderze wulkanu na głębokości od 20 do 100 kilometrów wypełniona jest magmą. Napływ magmy nie tylko prowadzi do podnoszenia temperatury wody, ale i stopniowego unoszenia wyspy na jeziorze Toba. Wiele wskazuje na to, że wybuch może nadejść niespodziewanie, a badacze nie będą w stanie dokładnie przewidzieć, kiedy to się stanie. Do poprzednich erupcji również dochodziło niespodziewanie przy powolnym, ale regularnym napełnianiu zbiornika magmowego.
Czytaj też:
To najstarszy park narodowy, który leży na superwulkanie. Co zobaczyć w Yellowstone?Czytaj też:
Naukowcy odkryli ogromny zbiornik magmy w Grecji. Erupcja może nastąpić w każdej chwili