W centrum Palmy na Majorce spotkać można nie tylko turystów. Uważniejsi, którzy poza oglądaniem zabytków spoglądają również pod nogi, z pewnością natkną się na szczury. Zamieszkujące stolice wyspy gryzonie od niedawna stały się poważnym problemem dla mieszkańców i zagranicznych gości. Niepokój budzi zarówno ich pokaźna liczba jak i ich zaskakująco duży rozmiar. „Są wielkości królików terroryzują dzielnicę Santa Catalina w Palmie” – czytamy.
Szczury przejęły Majorkę
Dzielnica Santa Catalina w Palmie, znana z modnych barów i restauracji, ostatnio zyskała niechlubną sławę za sprawą zamieszkujących ją ogromnych szczurów. Gryzonie widać nie tylko na ulicach – coraz częściej pojawiają się również na prywatnych posesjach i we wnętrzach domów mieszkańców. „Szczury wprowadziły się, jakby podpisały umowę najmu” – czytamy w hiszpańskich mediach. O problemach w Palmie piszą też Brytyjczycy – to właśnie turyści z tego kraju są jednymi z najliczniejszych zagranicznych gości wakacyjnego miasta. Poza szczurami problemem są wychodzące z łazienek karaluchy.
Winne prace kanalizacyjne
Powodem zauważalnie większej obecności szczurów i insektów są prowadzone na terenie Santa Catalina prace kanalizacyjne, za które odpowiada firma Emaya. Rowy na drogach są już otwarte od miesiąca, a mieszkańcy z niecierpliwością oczekują powrotu do normalności. Tymczasem właściciele lokalnych biznesów obawiają się, że nadmiar szczurów zaszkodzi reputacji dzielnicy wśród turystów.
Szczury w Palmie nie pojawiły się jednak nagle, a skargi na nie można znaleźć w hiszpańskich mediach także w artykułach sprzed kilku lat. „Codziennie mieszkańcy zabijają od 30 do 40 gryzoni” – napisano w artykule Majorca Daily Bulletin z 2020 roku, kiedy plaga opanowała miasto na skutek upałów. Rada Miasta regularnie zleca deratyzacje, jednak ich efekty nie zawsze są zadowalające.
Czytaj też:
Zmiana na uwielbianej wyspie Polaków. Takich turystów chce przyciągnąćCzytaj też:
Niebezpieczeństwo na Majorce. Turyści celowo wprowadzani w błąd