Skok do turkusowej i zimnej wody z wystającej przy brzegu skały zapewnia zupełnie inne doznania niż spacer po miękkim piasku rozgrzanym słońcem i powolnym zanurzaniu palców stóp w pianie fal. Plaża plaży nierówna, a jej wybór to dla wielu turystów podczas wakacji sprawa fundamentalna. Pomagają im w tym popularne w internecie rankingi plaż – kilka kliknięć wystarczy, by dowiedzieć się, która część wybrzeża jest numerem jeden, a która tylko numerem siedem.
Mając przed sobą perspektywę wyczekiwanego od roku tygodnia wakacji, nie chcemy ryzykować niepotrzebnych rozczarowań – te i tak spotkać mogą nas na śniadaniu w hotelu czy na bazarze, gdy okaże się, że jednak nie potrafimy targować się lepiej niż turecki sprzedawca.
Nie tylko Ayia Napa i Pafos
Presja znalezienia najlepszej z możliwych plaż spada odrobinę, jeśli podczas urlopu mamy do dyspozycji samochód. Kiedy cała wyspa stoi przed nami otworem, możemy odkrywać nieskończoną liczbę zatoczek bez strachu, że obok czai się jeszcze piękniejsza. Do takiej wolności wyboru zachęcam szczególnie na Cyprze – miejscu stworzonym do tego, by odkrywać je na własną rękę i przy pomocy wypożyczonych czterech kółek.
Nie lubię wybierać i oceniać, więc sama nie jestem wielką fanką internetowych zestawień i rzadko się z nimi zgadzam. Nie mogłam jednak oprzeć się chęci podsumowania wielu miesięcy spędzonych na Cyprze (w pracy sezonowej, w odwiedzinach u znajomych, a także w wersji all inclusive z biurem podróży Join UP! Polska), by nie wspomnieć o plażach, o których zwykle się nie wspomina. Bo Cypr to nie tylko Nissi Beach w Ayia Napie i Coral Bay w Pafos.
Najpiękniejsza plaża na Cyprze
Nissi Beach to niekwestionowana królowa Cypru. Plaża, której odwiedzenia uznawane jest za absolutną konieczność, wzięła swoją nazwę od niewielkiej położonej przy brzegu wysepki, którą łączy się z lądem długim piaszczystym mostem. Dzięki płytkim wodom turyści docierają tu pieszo w kilka minut. Na niewielkim wzgórzu, choć na chwile można znaleźć chwile wytchnienia od głośnej muzyki.
Każdy dzień plażowiczów na Nissi wygląda zwykle podobnie. Zabawa trwa od południa do zachodu słońca, by wieczorem przenieść się na barową ulicę Ayia Napy. Zmęczeni wracają tu już kolejnego dnia rano, by przynajmniej przez kilka godzin, odespać na leżaku całonocne wrażenia. Ten cykl powtarza się aż do końca urlopu.
Choć to brzmi jak turystyczna pułapka, Nissi cenią też lokalsi i osoby pracujące na wyspie w sezonie. Tu po prostu wydarza się życie, choć nieco chaotyczne i czasem męczące. Plusem na pewno jest także łatwy dojazd, a także szeroka oferta sportów i atrakcji wodnych – można tu spróbować jetski, nart wodnych, windsufringu czy parasailingu.
Landa i Makronissos, czyli znane alternatywy dla Nissi Beach
Wystarczy krótki spacer ścieżką wijącą się pomiędzy krzakami opuncji i agawami, by z Nissi uciec na Landę lub Makronissos Beach. Obie oferują łagodne zejście do morza, złoty piasek i krystalicznie czystą wodę. Landa jest nieco bardziej kameralna, bo nie znajdziemy tu restauracji, barów czy wypożyczalni, a szeroka Makronissos uwielbiana jest przez rodziny z dziećmi. Spacerując dalej na południe, gdzie kończy się piasek, a zaczynają skały, znajdziemy punkt widokowy, naturalne baseny i starożytne grobowce.
To właśnie na tych plażach, w przeszłości, spędziłam najwięcej dni i nocy. Wieczór to idealna pora by przysiąść na leżaku, za który w ciągu dnia pobierana opłata i przez chwilę rozkoszować się chwilami bez parzącego skórę słońca.
Na wschód od Ayia Napy – Ammos Kambouri Beach, Fig Tree i Konnos Bay
Po co w ogóle opuszczać Ayia Napę, skoro najpiękniejsze plaże są właśnie tam? A jednak warto – choćby po to, by odwiedzić pobliski kurort Protaras, zachwycające Sea Caves i górujący nad okolicą punkt widokowy Cavo Greco.
Najpierw zatrzymajmy się jeszcze na romantycznej Ammos Kambouri Beach, bo to jedna z tych plaż, których nie znajdziemy na pierwszej stronie przewodników. Kiedy dotarłam tu po raz pierwszy, czułam, że odkryłam pilnie strzeżony sekret Cypru i wcale nie zamierzałam go nikomu zdradzać. Mała plaża z uroczą altanką przeznaczoną do zaślubin pod gołym niebem w ostatnich latach stała się jednak popularniejsza za sprawą otrzymanej Błękitnej Flagi. To wciąż jedno z tych miejsc, w których można spędzić cały dzień, zapominając całkowicie o otaczającym świecie, a znajdujemy się przecież wciąż tak blisko gwarnego centrum.
Wszystkie plaże w Protaras są równie piękne jak te w Napie – jednak największe wrażenie na turystach zrobiły dwie plaże położone na przedmieściach, w połowie drogi do przylądka Cavo Greco. Otoczona klifami Konnos Beach i nazwana na cześć samotnego drzewa figowego Fig Tree wraz z Nissi tworzą świętą plażową trójcę Cypru, a każda z nich oferuje zupełnie inne doświadczenia i widoki.
Miejski klimat Finikoudes i Mackenzie Beach w Larnace
To gdzie są te bajeczne plaże? – zapyta każdy turysta już pierwszego poranka po wylądowaniu na lotnisku w Larnace. W trzecim pod względem wielkości mieście Cypru próżno szukać tego, co w Napie dostaje się na dzień dobry. Kiedy słyszę, że znajomi zarezerwowali tygodniowy pobyt na wyspie, nie ruszając się z Larnaki, oczami wyobraźni widzę ich zawiedzione twarze, gdy kolejny raz odwiedzają położoną w centrum Finikoudes Beach.
Ani Finikoudes, ani ciągnąca się dalej za lotniskiem Mackenzie Beach nie wyglądają jak z Instagrama. To raczej plaże typowo miejskie, z ciemniejszym piaskiem i mniej spektakularnym wybrzeżem. Przemawia jednak za nimi ten trudny do uchwycenia element, który lubię nazywać lifestylowym pierwiastkiem. W końcu nic nie smakuje lepiej od poranka z kubkiem mrożonej kawy na wynos, na niemal pustej plaży, surowej plaży, odwiedzanej o tej porze dnia tylko przez lokalnych biegaczy i grupy ćwiczące jogę na deskach SUP.
Zaskakujące Governor's Beach, Kourion Beach i Lady's Mile Big Beach w okolicy Limassol
Limassol, wbrew pozorom, może być miejscem nawet dla wymagających plażowiczów. Choć w „cypryjskim Miami” miejskie wybrzeże nie kupuje tą samą autentycznością, co plaże w Larnace, na obrzeżach znajdziemy trzy perły nieznane nawet dobrze przygotowanym turystom. I wcale nie mam na myśli skrawka piasku przy słynnej Skale Afrodyty położonej w połowie drogi z Limassol do Pafos.
Na Governor's Beach po raz pierwszy zabrał mnie wychowany w Limassol znajomy z pracy. „Zobaczysz, że to jedna z najpiękniejszych plaż na wyspie” – powiedział, a ja byłam sceptyczna aż do pierwszego spojrzenia na białe klify otaczające zatoczkę. Było samo południe, a na dole nie było prawie nikogo. Najwidoczniej brytyjski gubernator, od którego plaża wzięła swoją nazwę, nie powiedział nikomu o tym niezwykłym miejscu.
Przez dwa miesiące pobytu w Limassol spragniona innych niż czarne, zatłoczone, a czasem nawet nieco brudne plaże w centrum, odkryłam Lady's Mile Beach, która znajduje się na terenie brytyjskiej bazy wojskowej Akrotiri – formalnie należy więc do terytorium Wielkiej Brytanii. To najlepsze miejsce na zjedzenie świeżej ryby i długi, naprawdę długi spacer – do przejścia z jednego końca na drugi jest pięć kilometrów. Czuć, że to trochę koniec świata. „To plaża, na którą warto się wybrać, jeśli a) nie lubisz tłumów, b) lubisz płytkie i ciepłe morze” – czytam w pierwszej recenzji na Tripadvisor i właściwie nie mam nic więcej do dodania.
Wolę jednak Kourion Beach. Pamiętam jak koleżanka-Polka, którą poznałam na Cyprze, narzekała, że na wyspie w ogóle nie ma miejsc surfowania. Nuda, tylko tafla wody, zero fal, nawet słomka nie drgnie na wietrze. Na plaży Kourion jest jednak inaczej i ubolewam, że nikt tu jeszcze nie postawił wypożyczalni desek. Zachwycałam się każdym uderzeniem piany, zastanawiając się, czy to dalej Morze Śródziemne, czy już wybrzeże Atlantyku.
Palm Beach i Glapsides Beach w Famaguście
Plaże w Famaguście wspominam jak zamglony sen – piękne, nagie i nierealne. Tak jak samo miasto, które za sprawą opuszczonej dzielnicy Warosia, dziś nazywane jest „miastem duchów”.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu to miejsce wyglądało zupełnie inaczej. Tuż przed zajęciem tej części miasta przez tureckie siły zbrojne w 1974 roku, tutejsza plaża nazywana „Copacabaną Morza Śródziemnego” była jednym z najpopularniejszych miejsc turystycznych świata, odpowiedzialną za nawet 50 procent dochodów z turystyki na Cyprze.
W Famaguście trudną historię Cypru czuć jeszcze mocniej niż w podzielonej Nikozji. Otwarte plaże są miejscem, gdzie można zastanowić się „co by było gdyby”, obserwując mieszkańców grających w piłkę przy zachodzie słońca.
Lara Beach, do której wciąż nie dotarłam
Czuję, że świadomie pominęłam Pafos, ale nigdy nie byłam fanką tutejszej plaży Coral Bay. O wiele bardziej podobała mi się zatoka przy wraku Edro III Shipwrec, jednak pozbawiona piaszczystego zejścia do morza.
Zawsze najbardziej interesowało mnie to, co znajduje się na północ od kurortu, gdzie pustynny krajobraz ustępuje dzikiej, zielonej roślinności półwyspu Akamas. Dotarłam do Latsi Beach, położonej niedaleko miasta Polis, jednak nigdy nie udało mi się odwiedzić Lary – plaży z dzikimi kozami i zielonymi żółwiami. Na wolnym od sklepów i leżaków piasku nie ma ani skrawka cienia. Hipisowski, wręcz ascetyczny klimat bijący ze zdjęć zawsze mnie przyciągał, ale niestety trudno tu dojechać bez samochodu z napędem 4x4.
Chciałam dowiedzieć się o niej więcej, zapytałam więc o wrażenia moich cypryjskich znajomych, ale oni również nigdy jej nie odwiedzili. Jak widać, plaż na Cyprze wystarczy na całe lata zwiedzania, a pośpiech jest niewskazany.
Czytaj też:
Na tę europejską wyspę przyleciałam czwarty raz. To zaskoczyło mnie najbardziejCzytaj też:
Oaza zapomniana przez przewodniki. Ten region nie może już dłużej pozostawać w cieniu