Kupując wakacje z biurem podróży, turyści mają nadzieję, że nic złego ich nie spotka. Samolot przyleci punktualnie, a na miejscu czeka na nich piękny pokój w hotelu, pyszne jedzenie i fantastyczne plaże. W przypadku wyjazdu na Wyspy Zielonego Przylądka rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Wakacje marzeń zrujnowane przez grypę żołądkową
Problemy z wyjazdem na wsypę Sal, jedną z wysp wchodzących archipelagu Wysp Zielonego Przylądka, rozpoczęły się już w Wielkiej Brytanii. Wyjazd był zaplanowany na lipiec, czyli miesiąc, kiedy to na wielu lotniskach dochodziło do serii odwołań lotów, a także opóźnień.
Lot turystów udających się na Wyspy Zielonego Przylądka opóźnił się o ok. osiem godzin. „Nie mogliśmy się doczekać przyjazdu do hotelu, zwłaszcza po ośmiogodzinnym oczekiwaniu na lotnisku w drodze do wyjścia” – mówiła w rozmowie z „Daily Mail” jedna z uczestniczek wyjazdu.
Dodała ona jednak, że podczas wakacji najgorsze nie było wcale opóźnienie. Turystka skarżyła się, że warunki w hotelu były bardzo złe. „Pamiętam, że dzwoniłam dwa razy do sprzątaczki po podstawowe rzeczy, takie jak papier toaletowy i woda, ale i tak musiałam sama pójść do recepcji. Jeśli nie potrafią dobrze opanować podstaw, nic dziwnego, że hotel jest w takim stanie, w jakim jest” – wyjaśniła kobieta.
Ostatecznie wakacje jej, a także 45 innych podróżnych zakończyły się fatalnie. Wszyscy nabawili się dolegliwości żołądkowych. „Wszyscy zachorowaliśmy i nie dziwię się, gdy przypominam sobie niedogotowane mięso w restauracji i złą higienę” – podkreśliła.
Turyści mają dość. Będą domagać się sprawiedliwości
Zrujnowane wakacje i złe wspomnienia skłoniły turystów do tego, aby domagać się zadośćuczynienia. Wszyscy pokrzywdzeni korzystają z usług jednego prawnika, którym jest Irwin Mitchell. W rozmowie z „Daily Mail” poinformował on, że potencjalne kroki prawne zostaną skierowane przeciwko biuru podróży TUI, ponieważ to z nimi w podróż udali się turyści z dwóch hoteli, w których doszło do zatrucia.
Czytaj też:
Zjadł grzyby i wsiadł do samolotu. Lot zamienił się w piekło
Dziennikarze zwrócili się do TUI z prośbą o komentarz do sprawy. Ten był lakoniczny. „Przykro nam słyszeć o tych doświadczeniach w hotelach Sol Dunas i Melia Dunas. Ponieważ obecnie jest to kwestia prawna, niestosowne byłoby dalsze komentowanie” – poinformował rzecznik prasowy biura.
W wiadomości przesłanej redakcji dodał on również, że TUI regularnie kontroluje hotele, w których kwateruje gości. Podczas wizytacji sprawdzane są one pod kątem przestrzegania zasad BHP, w tym również higieny.
Czytaj też:
Ryanair śmieje się z „I took the wock to Poland”. Wideo hitemCzytaj też:
Najtańsze all inclusive na jesień. Jeden kierunek zdominował konkurencję