Polska „wioska fryzjerów”. Na pięciu mieszkańców przypada jeden zakład fryzjerski

Polska „wioska fryzjerów”. Na pięciu mieszkańców przypada jeden zakład fryzjerski

Dodano: 
Jedno z targowisk w Osinowie Dolnym
Jedno z targowisk w Osinowie Dolnym Źródło:Wikimedia Commons
We wsi mieszka nieco ponad 200 osób, a zakładów fryzjerskich jest tu około 40. To dlatego nazywana jest powszechnie wioską fryzjerów. Ale strzyżenie czy farbowanie włosów to nie są jedyne powody, dla których warto odwiedzić Osinów Dolny. Jak mówią miejscowi – ta wieś to ewenement na skalę światową.

– Czy jest jakaś inna wioska, w której jest kilka sieciowych marketów, 6 stacji benzynowych i McDonald's? A ja przypomnę, że mieszka tu 200 osób – mówi w rozmowie z Wprost.pl Andrzej Szwałek, sołtys Osinowa Dolnego. Podkreśla też, że Osinów Dolny jest najbardziej na zachód wysuniętą polską wsią. Ale to, z czego stał się znany, to właśnie zakłady fryzjerskie, których klientami są przede wszystkim Niemcy. Berlińczycy przyjeżdżają tu na strzyżenie od lat – każdego dnia ze stolicy Niemiec kursują specjalne autobusy do Osinowa Dolnego.

Osinów Dolny – co to za wioska?

Jeśli spojrzeć na mapę Polski, to trzeba szukać najdalej wysuniętego na zachód charakterystycznego wybrzuszenia, które tworzy zakole Odry. To tam, nad samą Odrą leży Osinów Dolny. Polscy turyści rzadko się tu zatrzymują, a sołtys przekonuje, że naprawdę warto. – Chociażby po to, żeby na własne oczy zobaczyć fenomen przygranicznego handlu – mówi. We wsi znajdują się dwa wielkie targowiska. Jedno z nich mieści się w budynkach po niemieckiej fabryce celulozy, która została zniszczona w 1945 roku. Uliczki tego targowiska mają swoje nazwy – jest np. Chopinallee czy Mieszkoalle – i co więcej, można je zwiedzać wirtualnie na Google Street View. Obok, nad samą rzeką, znajduje się bezpłatne pole campingowe.

Jak mówią miejscowi handlarze, czasy brzydkich, blaszanych bud z lat 90. już dawno minęły. Teraz to nowoczesne targowiska dające pracę ok. 3 tysiącom osób. – Polacy mówią, że mamy ceny pod Niemca, więc myślą, że jest drogo i jadą dalej. To nie jest prawda – przekonuje Andrzej Szwałek. Sprawdzamy. Za męskie strzyżenie trzeba tu zapłacić 30-40 zł, a porządny obiad ze schabowym to nie więcej niż 30 zł.

Andrzej Szwałek to także pasjonat historii i kolekcjoner pamiątek związanych z wioską i regionem. Wystawę starych pocztówek i innych przedmiotów z jego kolekcji można oglądać w karczmie tuż obok domu sołtysa.

Najdalej wysunięty na zachód kraniec Polski

Tuż za Osinowem znajduje się miejsce, które jest nadalej na zachód wysuniętym punktem Polski. Turyści mogą się sfotografować przy pamiątkowym głazie tuż nad Odrą. Ale to nie jest jedyna atrakcja w okolicy. Między Cedynią a Osinowem Dolnym jest słynna Góra Czcibora, pod którą co roku odbywa się inscenizacja bitwy pod Cedynią. Sama góra to jednocześnie piękny punkt widokowy z najwyższym pomnikiem orła w Polsce. Spektakularnym miejscem – przede wszystkim późnym latem i jesienią – jest rezerwat Wrzosowiska Cedyńskie. Położony na wzgórzach, z punktem widokowym na okolicę.

Najdalej wysunięty na zachód punkt Polski

Kierując się na południe warto zobaczyć most Siekierki-Neurüdnitz (ma aż 785 m długości). To dawny most kolejowy, który dziś jest otwarty dla pieszych i rowerzystów. Na środku mostu znajduje się platforma widokowa. Te okolice to także Rejon Pamięci Narodowej z licznymi atrakcjami na długim odcinku między Cedynią a Czelinem. Warto zatrzymać się chociażby w Starych Łysogórkach, gdzie znajduje się cmentarz wojenny 1 Armii Wojska Polskiego oraz ciekawe muzeum, w którym można zobaczyć m.in. pamiątki związane z forsowaniem Odry wiosną 1945 roku i zrobić sobie zdjęcie na czołgu. Miłośnicy przyrody też znajdą coś dla siebie: to nie tylko wspomniane Wrzosowiska Cedyńskie, bo w okolicy Osinowa Dolnego jest aż 9 rezerwatów przyrody. To m.in. ustanowiony niedawno rezerwat Gęsi Bastion pod Starą Rudnicą. To miejsce, które od lat przyciąga fotografów przyrody (przede wszystkim ptaków) z całej Polski i nie tylko.

Czytaj też:
Muzyk z Berlina zakochał się w polskiej wsi. Tam, gdzie jadły świnie, dziś słychać Chopina
Czytaj też:
Stacja Klępicz. Nie ma „dzikich historii”, ale jest pani Jola

Źródło: WPROST.pl