Pociąg PKP Intercity „Bolko” jedzie z Lublina przez Kielce i Katowice do Wrocławia. Obsługiwana przez bezprzedziałowe Darty trasa z Lubelszczyzny do stolicy Górnego Śląska powinna zajmować około czterech godzin, natomiast do końcowej stacji sześć. Podróż pociągiem zajmuje więc mniej czasu niż jazda autem. Jak się jednak okazuje, czasami może się ona okazać prawdziwym koszmarem. Przekonali się o tym podróżni, którzy postanowili wybrać się pociągiem „Bolko” w niedzielę 14 lipca.
Piekielna podróż PKP Intercity
Skład miał wyruszyć w drogę z Lublina o godzinie 11:29. Ta się jednak nie stało. – Na miejscu okazało się, że pociągu jeszcze nie ma. Tablica informacyjna podawała, że będzie najpierw za 20 minut, potem 30, 40, 50 60, 70 i 80. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, co się dzieje. Sympatyczna pani z informacji tylko rozkładała bezradnie ręce – opowiadał jeden z podróżnych.
To jednak nie był koniec chaosu. Godzinę po planowanej dacie podróży, na peron wjechał pociąg pospieszny z Gliwic, który miał pojechać w dalszą trasę jako „Bolko”. Pasażerowie z biletami, zmęczeni oczekiwaniem w ponad 30-stopniowym upale, zaczęli zajmować miejsca. – Dosłownie po kilku minutach zostaliśmy z pociągu wyrzuceni, w sposób bezceremonialny i chamski. Barczysty konduktor oświadczył, że jeszcze nikt nikogo do pociągu nie zapraszał i palcem wskazał na zatłoczony peron – komentowała oburzona pasażerka.
Pani Małgorzata dodała, że dla turystów było oczywiste, że skoro na peron wjeżdża opóźniony pociąg, po prostu się do niego wsiada, a nie w nieskończoność czeka. Ostatecznie tuż przed 13 pociąg ruszył w trasę.
Wybrali podróż Intercity. Oazała się koszmarem
Podróż trudno było zaliczyć do komfortowych. – W pociągu ścisk, wszystkie miejsca zajęte, pisk przemęczonych dzieciaków. Z głośników usłyszeliśmy optymistycznie zapewnienie, że pociąg na trasie będzie regularnie zmniejszał opóźnienie. Jednak nic takiego się nie stało – komentowała jedna z podróżnych.
Z relacji kobiety wynika, że chociaż opóźnienie pociągu miało się zmniejszać, tak naprawdę się zwiększyło. -Skład zaczął się zatrzymywać bez celu, cofać się i znowu jechać do przodu. Rozumiem, że coś na trasie może się wydarzyć. To normalne. Nienormalne jest jednak to, że nikt z obsługi pociągu nie potrafił wytłumaczyć pasażerom przyczyn opóźnienia – wyjaśniła.
Ostatecznie pociąg pospieszny miał prawie 200 minut opóźnienia.
Na zarzuty pasażerów PKP Intercity na razie nie odpowiedziało. – Odpowiedzi udzielimy po wysłuchaniu wyjaśnień obsługi pociągu – przekazała Agnieszka Serweńska z biura prasowego PKP Intercity.
Ceny na wakacjach cię zaskoczyły?
Lot był opóźniony albo go odwołano?
Wakacyjny kraj pozytywnie cię zaskoczył albo rozczarował?
Podziel się swoją historią i napisz do nas na [email protected]
Czytaj też:
Agresywni turyści w Zakopanem. „Dopadł żonę, powalił na ziemię i zaczął kopać”Czytaj też:
Arabowie nadal szturmują Zakopane. Zmieniły się jednak ich wydatki