Do niebezpiecznej sytuacji doszło w dwóch różnych częściach kraju. Jeden przypadek dotyczy 54-latka wypoczywającego w Phuket, drugi 20-letniej piosenkarki Chayada Prao-hom przebywającej w okolicach Udon Than. Obie osoby zmarły po tym, jak skorzystały z lokalnych masaży.
Niebezpieczne masaże w Tajlandii?
Czy niepozorny masaż może być niebezpieczny? Okazuje się, że tak, choć na razie nie ma stuprocentowej pewności, czy zabiegi były bezpośrednią przyczyną śmierci. Masaż tajski mężczyzny odbywał się na plaży i trwał 45 minut. Po nim turysta zaczął mieć problemy z oddychaniem i stracił przytomność. Następnie okazało się, że nie żyje.
20-letnia Chayada Prao-hom, była w podobnej sytuacji, z tym że ona poddała się serii masaży. Jej rodzina potwierdziła, że jej stan zdrowia pogorszył się bezpośrednio po nich. Młoda piosenkarka miała odczuwać drętwienie w całym ciele i korzystać z kolejnych sesji z nadzieją, że objawy ustaną. Tak się nie stało. Skończyło się na paraliżu całego ciała. Kobieta trafiła do szpitala i tam zmarła.
Incydenty wywołały szok i wzbudziły wątpliwości co do tego, czy tajskie masaże, dla wszystkich są bezpieczne. Po śmierci 20-latki lokalne media informowały, że przyczyną śmierci kobiety były komplikacje po intensywnych skrętach szyją, których doświadczyła podczas zabiegów.
Sprawa jest badana
Sprawą tajemniczych zgonów, do których doszło po masażach, zajęła się policja. Warto wspomnieć, że ostatnio do podobnie niebezpiecznych incydentów dochodziło też w Laosie. Tam turyści umierali po spożyciu z pozoru normalnych drinków. Przebywając za granicą, należy zachowywać szczególną ostrożność.
Tajlandzkie władze podkreślają, że oficjalna przyczyna śmierci 20-latki zostanie ustalona dopiero w ramach wszczętego dochodzenia. Podkreślano, że wszystkie masażystki pracujące w salonie, z którego usług korzystała kobieta, posiadały odpowiednie uprawnienia. Jak było w przypadku 54-latka? Mężczyzna umarł niedługo po tym, jak odeszła 20-latka. Salon na plaży, do którego się udał, nie był profesjonalny i oficjalnie funkcjonował jako pralnia. Policja potwierdziła, że obiekt funkcjonował bez wymaganej licencji i wszczęła dochodzenie.
Szef miejscowej policji Chalermchai Hernsawad przekazał, że żona mężczyzny nie wyraziła zgody na sekcję zwłok i zdecydowała o przetransportowaniu ciała mężczyzny do Singapuru. Kobieta miała twierdzić, że jej mąż przed śmiercią miał problemy zdrowotne. Brak sekcji uniemożliwi sprawdzenie, czy masaże pogorszyły stan zdrowia turysty i przyczyniły się do śmierci.
Czytaj też:
Śmierć turystów po zatruciu w azjatyckim kurorcie. Obsługa hostelu zatrzymanaCzytaj też:
Dramat w wakacyjnym kurorcie. Nie wszyscy turyści przeżyli