Mroczna turystyka w europejskim kraju. Pokazują zdjęcia zwłok i narzędzi tortur

Mroczna turystyka w europejskim kraju. Pokazują zdjęcia zwłok i narzędzi tortur

Dodano: 
Klasztor Blagaj w Bośni i Hercegowinie
Klasztor Blagaj w Bośni i Hercegowinie Źródło:Archiwum prywatne
W wojnie przed dwudziestoma laty zginęło tu co najmniej 200 tysięcy osób. Dziś mieszkańcy chcieliby, żeby ich kraj był sławny z powodu pięknych krajobrazów, a nie tylko okrutnego ludobójstwa.

Wycieczka z przewodnikiem śladami wojny, muzeum ludobójstwa i tunel pod lotniskiem – to te atrakcje po przybyciu do Sarajewa zostaną wam zarekomendowane przez miejscowych w pierwszej kolejności. Stolica Bośni i Hercegowiny wciąż odczuwa piętno tragicznych wydarzeń z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Muzea z chirurgiczną precyzją przywołują makabryczne obrazy, których widok może zszokować niejednego turystę. W kraju, w którym większość mieszkańców zna kogoś, kto zginał od kuli, widok trupa nie robi na nikim wrażenia.

Okrutna historia pięknego miasta

Sarajewo znane jest z trzech rzeczy – powie z uśmiechem każdy napotkany przewodnik – zamachu na arcyksięcia Ferdynanda w 1914 roku, który uważany jest za rozpoczęcie I wojny światowej; Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1984 roku i krwawej wojny w latach 1992-1995, relacjonowanej na żywo w każdym telewizorze w Polsce w latach 90. Miasto położone nad rdzawą rzeką Mijacką nie jest średniowiecznym Dubrownikiem, ani urokliwym Mostarem – nie przyciąga turystów spragnionych pięknych widoków i znanych zabytków. Znaleźliby się tacy, którzy niesłusznie dopisaliby Sarajewo do listy najbrzydszych miast Europy. Otoczone wzgórzami, które podczas oblężenia zamknęły mieszkańcom ostrzeliwanego miasta drogę ucieczki, łączy w sobie bałkańskie piękno przyrody z szarą rzeczywistością komunizmu kraju byłej Socjalistycznej Federalnej Republiki Jugosławii. Prawdziwie poznać i polubić Sarajewo jesteśmy w wstanie dopiero wtedy, kiedy poznamy jego historię.

Widok na Sarajewo

Pierwsze strzały padły wkrótce po ogłoszeniu przez Bośnię i Hercegowinę niepodległości w 1992 roku. Referendum, w którym prawie wszyscy Bośniacy opowiedzieli się za odłączeniem od SFRJ, wywołało bunt etnicznych Serbów – zbojkotowali oni głosowanie. Rozpoczęła się trwająca ponad 3 lata wyniszczająca wojna, w której przeciw sobie stanęły rodziny, znajomi, sąsiedzi. Zbrojne starcie pomiędzy grupami etnicznymi Bośni i Hercegowiny: Chorwatami (chrześcijanami), Boszniakami (muzułmanami) i Serbami (prawosławnymi) było największym po drugiej wojnie światowej konfliktem w tej części świata. Wtedy, podobnie jak dziś w momencie ataku Putina na Ukrainę, wiele osób było w szoku, że w nowoczesnej Europie wciąż może wydarzyć się wojna. Na ulicach Sarajewa i w zakładanych przez Serbów obozach koncentracyjnych ginęli niewinni ludzie. Bałkański tygiel uspokoił się dopiero pod koniec XX wieku, choć do dziś nie jest wolny od napięć separatystycznych.

Makabryczne muzea w Sarajewie

Przyjeżdżając do Bośni i Hercegowiny wciąż możemy liczyć na niezwykle autentyczne obcowanie z tragiczną przeszłością. Budynki Sarajewa i Mostaru zdobią liczne ślady po kulach, na chodnikach stolicy „posadzono” krwiste róże umieszczone w miejscach, w których ludzie zginęli od ostrzałów. Ogromne wrażenie robią liczne muzea, w których wojnę w Bośni i Hercegowiny możemy zobaczyć na fotografiach i za pomocą setek eksponatów. Nie ma tu cenzury czy symbolicznych czarno-białych zdjęć – kolorowe fotografie są pełne krwi, zmasakrowanych zwłok, ran postrzałowych i skrajnie niedożywionych ludzi w obozach koncentracyjnych. „Museum of Crimes Against Humanity and Genocide” unika romantyzowania wojny i przypomina, że wydarzyła się ona zaledwie trzy dekady temu. Zdjęcia wystawy są zbyt brutalne, aby mogły się tu znaleźć.

Ślady po pociskach w budynkach mieszkalnych

W innym wyjątkowym muzeum rolę eksponatów pełnią zabawki i przedmioty z dzieciństwa przekazane przez świadków brutalnej wojny. Urodzona w 1984 roku Maja do zbioru „War Childhood Museum” przekazała walizkę swojego ojca. Z powodu intensywnego bombardowania zajęcia w drugiej klasie szkoły podstawowej rozpoczęły się w piwnicy. Przez brak możliwości przygotowania wyprawki szkolnej zamiast plecaka dziewczynka zabrała na zajęcia walizkę na dokumenty. „Od tego momentu rówieśnicy nazywali mnie sekretarką, a mój pierwszy szkolny chłopak został sekretarzem” – wspomina. Muzeum jest jednym z najsmutniejszych doświadczeń, które możemy zafundować sobie podczas zwiedzania stolicy Bośni i Hercegowiny. Przechowuje w swoich zbiorach żywe wspomnienia dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków, którzy przez resztę życia byli skazani na przeżywanie traum wojennych.

Plakat Muzeum zbrodni przeciwko ludzkości i ludobójstwa

Podobnych obiektów w Sarajewie i całej Bośni i Hercegowinie jest zdecydowanie więcej. Sarajewska galeria 11/07/95 upamiętniająca ofiary ludobójstwa w Srebrenicy oraz miejsce pamięci położone tuż przy serbskiej granicy, Muzeum Wojny w Mostarze, „Tunel nadziei” pod lotniskiem w Sarajewie, który w trakcie wojny był jedyną możliwością na zdobycie pożywienia i kontakt ze światem czy liczne cmentarze z nagrobkami wszystkich wyznań. Jedna z głównych ulic w mieście nazywana jest „Aleją Snajperów”, bo to właśnie z niej celowano do cywilów wychodzących z domów po chleb i wodę. W innej części miasta, na „Logavina Street” dzieje się akcja reportażu byłej szefowej Los Angeles Times, Barnary Demick, która mieszkała z Boszniakami w trakcie oblężenia. Miasto żyje wspomnieniami o wojnie tak bardzo, że nawet na ulicznych straganach możemy zobaczyć pamiątki w kształcie pocisków. „Czy takie pamiątki są głupie? Oczywiście, że tak. Wciąż jednak ktoś je kupi, a jak kupi, to pan, który sprzeda długopis czy otwieracz do piwa, zarobi na utrzymanie rodziny. Pytanie raczej powinno brzmieć: czy ich kupowanie jest etyczne? Im więcej turystów było w mieście, tym więcej tego typu stoisk, pamiątek” – mówi właścicielka hostelu Franz Ferdinand w Sarajewie.

Pamiątki w kształcie pocisków

Mieszkańcy chcieliby innej turystyki

Wygląda na to, że „mroczna turystyka” stała się nie tylko sposobem na upamiętnienie trudnego dziedzictwa kraju, ale także znakomitym sposobem na biznes. Taki model nie podoba się wszystkim. Część mieszkańców wolałaby, żeby o Bośni i Hercegowinie nie mówiło się tylko w kontekście wyniszczającej wojny i związanych z nią atrakcji. Bośniacy chcieliby, aby turyści doceniali również inne oblicze tego kraju. „Myślę, że przyszłością Bośni i Hercegowiny będzie natura – mamy piękne góry, wodospady, rzeki i morze. Mam nadzieję, że za parę lat uda nam się wprowadzić większą liczbę wycieczek trekkingowych i rekreacyjnych” – mówi 30-letni Edin, właściciel jednego z lokalnych biur turystycznych specjalizujących się w wycieczkach śladami wojny.

Wodospady w Bośni i Hercegowinie

„Turystów z Azji na przykład nie interesuje oblężenie Sarajewa, bo nie wychowali się w otoczeniu tych wydarzeń. Pewnie mówiło się o nich w mediach, ale nie w takiej skali jak w Europie. Dla nich to będzie jakieś kolejne wydarzenie związane z wojną w Europie, a przecież są inne miejsca, które bardziej kojarzą – jak Berlin czy Warszawa” – uważa inna osoba. Niektórych wojennych muzeów nie wspiera także rząd – podczas pandemii COVID-19 wiele z nich miało poważny problem, aby utrzymać się na powierzchni. Rząd Bośni i Hercegowiny złożony jest z trzech przedstawicieli (po jednym z każdej z wiodących grup etnicznych) o zupełnie innych poglądach na wojnę w latach 1992-1995. Nieuregulowany status mają byłe obozy koncentracyjne, które zlokalizowane są po stronie Republiki Serbskiej (autonomicznej części Bośni i Hercegowiny, w 90 procentach zamieszkałej przez Serbów) – prawdopodobnie nigdy nie będą odwiedzane w przez turystów w takiej skali, w jakiej dzieje się to na przykład w Polsce.

Obecnie z Polski do Bośni i Hercegowiny nie dostaniemy się bezpośrednim samolotem. Przed kilkoma laty dostępne były jeszcze tanie loty do Tuzli, teraz jednak najlepszym wyborem będzie połączenie z przesiadką lub dojazd z Podgoricy. Wielu Polaków Bośnię mija tylko przy okazji samochodowych wycieczek do Chorwacji i Albanii. Przejeżdżają przez wąski skrawek z jedynym nadmorskim kurortem w kraju w Neum, zaopatrują się w tańsze produkty i jadą dalej, do Dubrownika. Warto czasem zboczyć ze znanej trasy i odkryć, jak wiele do zaoferowania mają wciąż niszowe europejskie kierunki.

Czytaj też:
Mroczna strona turystyki na Zanzibarze. Luksusowe wille można kupić tu za grosze
Czytaj też:
Te miasta w Europie trzeba zobaczyć. Ranking zdominował jeden kraj, ale są też niespodzianki