W poniedziałek z powodu niekorzystnych warunków wszystkie trasy narciarskie w Jasnej zostały tymczasowo zamknięte. Niestety na stokach wciąż znajdowało się wielu turystów, a inni, nie zważając na ostrzeżenie, ruszyli na zbocza. Jedna z narciarek została znaleziona z ciężkimi obrażeniami i przetransportowana helikopterem do szpitala. Niestety, mimo udzielonej pomocy medycznej, kobieta zmarła.
Poważny wypadek w Jasnej na Słowacji
Polscy turyści często zamiast Zakopanego, wybierają wycieczki na narty w Słowacji. Zagraniczne podróże ułatwiają liczne połączenia kolejowe, za pomocą których turyści mogą udać się niemal bezpośrednio do największych kurortów w kraju. Do niebezpiecznego zdarzenia, o którym wczoraj wieczorem poinformowały słowackie media, doszło w poniedziałek 22 stycznia po północnej stronie Chopoka (2 024 metrów n.p.m.) w słowackim kurorcie Jasna. To największy i najnowocześniejszy ośrodek narciarski w tym kraju, położony w regionie Tatr Niskich.
Ze względu na oblodzenie tras oraz silny wiatr zdecydowano o tymczasowym zamknięciu stoków. Niestety nawet po ogłoszeniu tej decyzji na zboczach wciąż znajdowało się wielu narciarzy. Wtedy jedna z turystek uległa poważnemu wypadkowi. „Pani wyleciała z trasy zjazdowej do lasu, gdzie niestety uderzyła w drzewo" – czytamy. Bliski ofiary podaje, że stoki nie były odpowiednio ogrodzone. Nikt nie informował również o zamknięciu tras – nie pojawiły się w tym celu żadne znaki czy komunikaty.
67-letnia Polka zmarła w szpitalu
Mimo udanego podjęcia reanimacji i natychmiastowego przewiezienia kobiety helikopterem w celu udzielenia dalszej pomocy medycznej, kobieta zmarła w szpitalu. „Kobieta została znaleziona nieprzytomna, z poważnymi obrażeniami głowy i kręgosłupa. Następnie ustało również jej krążenie" – mówi Zuzana Hopjaková, rzeczniczka Pogotowia Ratunkowego ATE EUROPE Helicopter, cytowana przez słowacki serwis noviny.sk.
Czytaj też:
Tragedia na alpejskim stoku. Zginęła 35-letnia PolkaCzytaj też:
Nocne poszukiwania turysty w górach. Był w drodze od 24 dni