Tygiel smaków i aromatów. Niebo w gębie z widokiem na Małopolskę

Tygiel smaków i aromatów. Niebo w gębie z widokiem na Małopolskę

Muzeum Obwarzanka
Muzeum Obwarzanka Źródło: archiwum UMWM
Artykuł sponsorowany
Dodano: 
Wyraziste jak tatrzańskie granie, delikatne i zwiewne jak woal mgieł rozsnutych w dolinach Beskidu Wyspowego, kuszące tajemnicą jak półmrok wielickich i bocheńskich salin, barwne jak kunsztowna mozaika łąk oraz pól widzianych z lotu ptaka. Takie są smaki Małopolski. Te słodkie i słone, kwaśne oraz gorzkie. Bez trudu odnajdziemy je w naturze, potrawach tradycyjnych oraz tych z elegancką nutką nowoczesności, przyozdobionych gwiazdkami Michelin.

Jak zatem smakuje ten niezwykły region? Wybornie! Doceniają to mieszkańcy, turyści – z kraju oraz zagranicy – a także kubki smakowe najwybitniejszych światowych ekspertów kulinarnych. Wystarczy tylko wspomnieć, że elementem polskiego dziedzictwa kulturowego jest ponad 240 małopolskich produktów tradycyjnych. To wielka moc! I Małopolska wyśmienicie to wykorzystuje.

Smaki Małopolski Zachodniej

Od czego więc rozpocząć wgryzanie się w małopolskie smaki? Może od ziemniaków po cabańsku, nietuzinkowej, stosunkowo mało znanej jednokociołkowej – tak, tak – potrawy popularnej głównie na Ziemi Chrzanowskiej.

Aby posmakować specjału, który dotarł na te ziemie z koczowniczymi pasterzami – przybyłymi tu w XIII-stuleciu razem z tatarskimi zagonami – w żeliwnym kociołku lub glinianym garnku powinny się pojawić ziemniaki, marchewka, pietruszka, cebula, buraki, niegdyś słonina, teraz bardziej boczek i kiełbasa. Tak wypełniony kociołek nakrywano liściem, a ten dociskano kawałkiem darni. Następnie wszystko to trafiało na żarzące się ognisko… Do już upieczonych ziemniaków po cabańsku podaje się pyszne kwaśne mleko lub kefir. Jak smakuje specjał Czabanów? O tym najlepiej przekonać się zaglądając w okolice Chrzanowa.

Pieczony, wędzony, gotowany, a może dietetyczny? W cieście, sosie pomidorowym lub płatkach kukurydzianych? Ujrzeć go można również w pulpecikach i pierożkach, bywa też serwowany jako wyborny pasztet. Oczywiście mowa o ukoronowanym władcy małopolskich stołów, królewskim karpiu hodowanym w zatorskich, przeciszowskich i spytkowickich stawach. Już w średniowiecznych czasach specyfikę jego delikatnego mięsa doceniali królowie, książęta i możnowładcy. Nic więc dziwnego, że królewski karp, był częstym „gościem” na Wawelu. W obecnych czasach również jest ozdobą stołów, nie tylko tych świątecznie nakrytych. Aby docenić jego wyborny smak, warto wybrać się w okolice Zatoru.

Będąc z kolei w sercu Doliny Prądnika warto spróbować – wędzonego lub grillowanego – słynnego pstrąga ojcowskiego, hodowanego w krystalicznie czystej, bogato natlenionej wodzie z potoku Młynówka. Dodajmy, że to jedna z najsmaczniejszych i najpiękniejszych miejscówek w regionie.

Winnica Janowice

A gdzie na deser? Do Wadowic! Odkryjemy w nich delikatny smak, historią i recepturą sięgający wielu dziesiątków lat wstecz, wyśmienitych, rozpływających się w ustach kremówek. To najbardziej rozpoznawalne małopolskie dzieło sztuki cukierniczej w świecie, a wszystko za sprawą pewnego maturalnego wspomnienia św. Jana Pawła II. Nic więc dziwnego, że od tamtej pory kremówki te zwą się papieskimi.

Małopolska kocha również kukiełki. I od razu dodajmy, że nie chodzi tutaj o lalki, ale o wrzecionowate arcydzieła wypieczone w piecu opalanym drewnem sosnowym z domieszką drewna liściastego. Pachnące i pyszne. Słodkie lub słone. Z „zanką” oraz „przybierką”. Oprócz kukiełek lisieckich, po które możemy wstąpić – jak nazwa wskazuje – do podkrakowskich Liszek, można również poszukać kukiełek podegrodzkich, wojnickich, uszewskich. Każda z nich jest nieco inna, ale zawsze pyszna. Szlakiem kukiełek po Małopolsce? A dlaczego nie!

Moc siuśpaja z Ziemi Tarnowskiej

Danie syte, krzepiące, niosące siłę i moc, a przede wszystkim zdrowe – tak w tarnowskim mawiano o siuśpaju. Co kryje się pod tą dźwięczną nazwą, wywodzącą się od starodawnego „mieszania”? Gęsta, szara kasza jęczmienna, wymieszana z owocowym suszem oraz obficie „zroszona” miodem lub cukrem. Często podaje się do niej również słodzone mleko. Wyglądem może nie zachwyca, ale za to daje moc jak rzadko, która potrawa. Stąd niegdyś siuśpaj stanowił podstawowy posiłek podczas prac polowych, dzisiaj jest ozdobą stołów, np. w Woli Rzędzińskiej podczas wigilii Bożego Narodzenia.

Tarnowskie nie tylko jednak siuśpajem stoi. Koneserzy niepowtarzalnego smaku ogórków przyjeżdżają z daleka, by spróbować tych, które kiszone są w studni. Wielu jest również miłośników Pięknego Jasia, fasoli, którą na Ziemi Tarnowskiej, ale nie tylko, można spotkać pod wieloma pysznymi postaciami.

Miody regionalne z Małopolski

W regionie odnajdziemy także wiele rodzajów złocistych miodów, nie zapominając oczywiście o sadach i winnicach, które obfitują w dorodne owoce oraz winne grona. Tutaj można rozpocząć, albo zakończyć wędrówkę Małopolskim Szlakiem Winnym, albo zaszyć się tylko na obszarze ENOTarnowskie – i jedno i drugie rozwiązanie gwarantuje nam, że doskonale poznamy moc tarnowskiej ziemi.

Ziemia Sądecka nie tylko jabłkiem stoi

Oczywiście warto również sprawdzić jaka jest moc sądeckiej ziemi. I tu bowiem winnic – także tych na Małopolskim Szlaku Winnym – nie brakuje, a jabłonie i śliwy aż uginają się od owoców.

Soczyste, mocno kwaskowe, jędrne, aromatyczne, pięknie wybarwione, kuszące żywą czerwienią i zielenią – takie są jabłka łąckie, wyrzeźbione rękami natury oraz dorastające w przyjaznym mikroklimacie. Wykwintne, wyraziste i wyjątkowe. Cenione przez koneserów – w kraju i na świecie.

Swoich zagorzałych fanów mają również wyborne owoce śliw. Określenie suska sechlońska oznacza zaś najwyższą jakość, wyjątkową konsystencję, unikatowe wybarwienie i przede wszystkim wyśmienity smak. To śliwa wolno wędzona – nieco słodkawa, mięciutka w środku, cudownie aromatyczna i pachnąca. Jak dawniej, tak i dzisiaj, jest perłą w sadowniczej koronie Małopolski oraz gmin Laskowa, Iwkowa, Łososina Dolna i Żegocina.

Na Sądecczyźnie wigoru nabierają również winorośle, a winne grona, które rodzą się w tym specyficznym mikroklimacie, zamieniają się w wyjątkowe wina. Wyraziste, bardzo charakterystyczne i mocne. Te dzieła natury i pracy rąk ludzkich najłatwiej przetestować podczas Dni Otwartych Winnic. Wtedy też na stoły wjeżdżają aromatyczne miejscowe sery, chleb, a także ciasto. Nic więc dziwnego, że kraina ta coraz częściej porównywana jest do kulinarnego raju. Doceniają to nie tylko smakosze, miłośnicy niespiesznego spędzania czasu, ale także wszyscy, którzy lubią aktywny wypoczynek.

To raj także dla pszczół, które pracowicie zamieniają nektar w złociste płynne złoto. Na szczególną uwagę zasługują miody spadziowe z Beskidu Wyspowego. Aromatyczne, o żywicznym smaku i ciemnej barwie – od brązowej po niemal czarną, niekiedy z delikatnym, ale wyraźnym odcieniem czerwonym lub zielonym – a także wyjątkowym smaku. Będące w dodatku niezwykle smacznym lekarstwem na przeziębienia. Oczywiście bez najmniejszego trudu odnajdziemy tutaj również miody wielokwiatowe, lipowe, akacjowe, a nawet rzepakowe i wrzosowe. Wielowiekowe tradycje bartnicze najlepiej zaś poznać zaglądając do muzeów pszczelarstwa w Stróżach i Kamiannej oraz Apilandii w Kleczy Dolnej – to już koło Wadowic.

Łemkowszczyzna kusi adzymką

Aby te niewielkie placuszki podbiły nasze kubki smakowe nie trzeba zbyt wiele. Wystarczy mąka, soda oczyszczona, proszek do pieczenia, jajka, sól, kwaśne mleko oraz odrobina talentu. Gdy już wszystko dokładnie wymieszamy, przyjdzie porą na rozgrzaną patelnię, najlepiej żeliwną. I tak oto powstają aromatyczne, pyszne i pożywne adzymki.

Placki te można zjadać prosto z patelni, oczywiście uważając, by się nie poparzyć, a można trochę poczekać, by przyprawić je złocistym miodem, rozpływającym się swojskim masłem, powidłami lub dżemem. Już na samą myśl o nich, ślinka cieknie. Gdzie je dostaniemy? Trzeba o nie pytać w karczmach rozrzuconych po Beskidzie Niskim, bowiem to tradycyjne danie kuchni łemkowskiej.

Limanowskie siercioki i pienińska kulasa ze spyrką

Siercioki jadało się z masłem, białym serem, mlekiem, ale także dobrze przyrumienionymi skwarkami. Czym są? To kluski z ziemniaków, serwowane od niepamiętnych czasów na Ziemi Limanowskiej. I dzisiaj można na nie natrafić, bowiem panie z Kół Gospodyń Wiejskich, nie zaniechały ich wyrabiania. A jak smakują? Trzeba ich skosztować.

W regionach górskich nie spotkamy nadmiaru wyszukanych dań, bo ziemia rodziła tu niezbyt obfite plony. Za to bez trudu odnajdziemy wyborne smaki i cudowne aromaty. Zawsze chodziło przecież o to, aby potrawy były pożywne, dawały siłę, a jednocześnie można je było szybko i sprawnie przygotować. Wszystkie te warunki spełnia oczywiście pienińska kulasa ze spyrką. Jak się ją przyrządza? Mąkę razową gotuje się w osolonej wodzie. Tak powstałą „masę” rozciąga się na talerzu, polewając jednocześnie tłuszczem, najlepiej ze skwarkami. Ot i wszystko! Jeśli chcecie skosztować tego dzieła sztuki kulinarnej? Wybierzcie się w Pieniny!

Tajemnicza sałaciorka z Podhala

Czy ktoś słyszał o sałaciorce na Podhalu? Pewnie niewielu. A szkoda, bowiem to cymes nad cymesy. Czy smakowity? Na to pytanie zapewne odpowie podniebienie tych, którzy zdecydują się na degustację gęstej zupy z sałaty i kwaśnego mleka, z dodatkiem ziemniaków oraz cudownie chrupiących przyrumienionych skwarków. Do zabielania aromatycznego wywaru najczęściej używa się żętycy, czyli serwatki otrzymywanej podczas wytwarzania oscypków. Nie ma co ukrywać to potrawa bardzo sycąca, bowiem mająca dawać siłę – podczas np. prac polowych i leśnych – niekiedy na cały dzień. Czy sprostamy temu wyzwaniu? Warto sprawdzić.

Nie psuje się, a tylko wysycha. I nabiera mocy. Wonny oscypek, bo o nim to mowa, wytwarzany jest z mleka owczego, niekiedy z niewielką domieszką mleka krowiego. Wrzecionowate dzieło sztuki serowarskiej, to kulinarny władca podhalańskiej ziemi. Jego nieco mniejszą siostrą jest równie pyszna, choć nieco inaczej smakująca, redykołka (formowana bywa w kształcie serc, zwierząt i niewielkich wrzecion). Nie można również zapomnieć o żentycy, bundzu, bryndzy oraz wyśmienitej jagnięcinie, rarytasie wśród mięs. Nie można też nie spróbować kwaśnicy – ostrej i wyrazistej jak ziemie, gdzie jest serwowana. Podhale kusi podniebienie również moskolami, hałuskami i bombolkami, rozpływającymi się w ustach deserowymi kluseczkami.

Będąc w stolicy Podhala, czyli Nowym Targu, koniecznie trzeba skosztować słynnych, ręcznie wyrabianych lodów. Zapewniamy, że bez poznania ich kremowej konsystencji oraz wyśmienitego smaku, urlop się nie uda! To jeden z nielicznych rarytasów, po które w Małopolsce ustawiają się długie kolejki… Warto jednak swoje odstać, bo to niebo w gębie!

Sery regionalne z Małopolski

I tak oto to, co kiedyś stanowiło esencję smaków w góralskiej kuchni, dzisiaj jest serwowane praktycznie w każdej karczmie, a nawet w restauracjach, niekiedy bardzo daleko oddalonych od podhalańskiej ziemi. Nie ma się więc co dziwić, że specjały tego wyjątkowego regionu, przepisy prababć i babć, dzisiaj często twórczo przetworzone, są dzisiaj wizytówkę kulinarną Małopolski.

Kraków – nie tylko obwarzanki

Kraków to kuźnia smaków wszelakich. W domach, karczmach i restauracjach przez wieki wykuwały się tu pyszne aromaty. Charakterystyczne dla kuchni polskiej, inne nawiązujące do tradycji żydowskiej, austriackiej i niemieckiej, doprawione szczyptą wpływów włoskich, francuskich, a nawet gruzińskich. I z tego wielonarodowego bulgocącego tygla wyłonił się współczesny kulinarny Kraków. Dania proste oraz skomplikowane, czyli to za co kochamy stolicę Małopolski.

Dlatego też dzisiaj jedni mogą zajrzeć do krakowskiej Bottiglierii 1881, jedynej w Polsce restauracji z dwiema gwiazdkami Michelin, inni ustawią się wieczorem przed słynną niebieską nyską przed Halą Targową, by zjeść bułkę wodną z kiełbasą i musztardą. Jedni zadowolą się food truckiem, inni poszukają zapiekanek przy ul. Siennej i na Placu Nowym. Są tacy, którzy kochają maczankę po krakowsku, tylko z krakowskiego Kazimierza, oraz tacy, którzy polują na pożywny japoński ramen. W stolicy Małopolski swój świat bez trudu odnajdą zwolennicy mięsiw w każdej postaci oraz wegetarianie i weganie.

Czytaj też:
Małopolska – miejsce dla miłośników przygód!
Czytaj też:
Kraków i reszta świata – o atrakcjach stolicy Małopolski i okolicach

Wszyscy jednak, z małymi wyjątkami, choć raz muszą spróbować legendarnego obwarzanka. Chrupiące arcydzieło, wypiekane po wcześniejszym „obwarzeniu” ciasta we wrzącej wodzie, stało się kulinarnym symbolem stolicy. Aż trudno uwierzyć, że nie ma go jeszcze w herbie Krakowa.

Oryginalne smaki i świeże warzywa oraz owoce odkryć można też na krakowskich targowiskach – tych tradycyjnych, funkcjonujących od wieków jak i tych nieco młodszych. To oczywiście Stary Kleparz, Nowy Kleparz, Plac Imbramowski, Plac Nowy, niewielki targ przy ulicy Lea, ale także ekologiczny, ze specjalnym certyfikatem International Slow Food, Targ Pietruszkowy w Podgórzu, jedyny w Polsce wpisany na elitarną listę Targów Ziemi.

Kraków czerpie garściami z lokalnego, wielowiekowego dziedzictwa, ale nie stroni również od smaków bardzo współczesnych, odważnych i nieraz bardzo zaskakujących. Tu każdy znajdzie swoje miejsce!

Kulinarny geniusz Małopolski

Z czego wynika kulinarny geniusz Małopolski. Oczywiście z pasji do gotowania, ale też z tradycji, receptur chronionych z pokolenia na pokolenia, umiejętnego doboru smaków i aromatów. To dzięki temu Małopolanie i liczni turyści mogą dzisiaj spędzać smakowite chwile m.in. na Małopolskiej Trasie Smakoszy, Małopolskim Szlaku Winnym, a kulinarnych inspiracji szukać również na visitmalopolska.pl.

Kulinarne dziedzictwo Małopolski ukształtowały wędrówki ludów, szlaki handlowe i wojny. W ten sposób nasz region stał się domem, nie tylko dla Polaków, ale także Żydów, Austriaków, Niemców, Łemków, Rusinów, Ukraińców, Białorusinów, Gruzinów, Czabanów, a dzisiaj Hindusów, Pakistańczyków, Hiszpanów, Włochów, Argentyńczyków...

Ten potężny tygiel ludów i narodów jest jak olbrzymia orkiestra, oferująca najlepsze utwory ze swojego repertuaru. Jakie zatem dzieło usłyszymy w jej wykonaniu? Czym podbije nasze serce? Może smaczną etiudą, wielosmakowymi wariacjami, a może imponującą aromatyczną symfonią? Tu nie ma nut lepszych i gorszych, nie ma nut fałszywych. Każda jest pyszna. Smakujmy więc Małopolskę, delektujmy się jej kolorytem. Dajmy się porwać jej aromatom!

Źródło: Województwo Małopolskie